We wrześniu po raz drugi przetestowano mobilność warszawiaków. Przy okazji również ich cierpliwość, bo zweryfikowano, ile kosztuje transport i który jego rodzaj jest najszybszy. Wnioski są na swój sposób zaskakujące. W poprzednim teście wygrał samochód elektryczny, co było o tyle oczywiste, że elektryki mogą poruszać się po buspasach. W tym roku nawet one stały już w korkach. Niekwestionowanym królem ostatniego testu okazały się jednoślady – rowery klasyczne i elektryczne oraz skutery elektryczne. Ta trójca pokonała samochody i spalinowe, i elektryczne.
Na dłuższych dystansach całkiem dobre wyniki generował również transport publiczny – pod warunkiem że podróż odbywała się głównie metrem; jeśli trzeba było pojechać również autobusem, czas przejazdu szybko rósł. Z Wielkiego Testu Mobilności Miejskiej, zorganizowanego przez Arval Service Lease Polska specjalizującej się w nowej mobilności, wynika, że pokonanie 19 km w stolicy w czasie ruchu o godz. 8 rano to wyzwanie dla cierpliwych i wytrwałych. Najdłużej taką trasę pokonuje się rowerem: 1 godz. i 22 min. Rowerem elektrycznym – już tylko 52 min (drugie miejsce w teście). Najszybszy jest skuter elektryczny – 37 min.
Tyle że w teście badano nie tylko szybkość. I tu rower zdeklasował większość innych środków transportu. Nie generuje kosztów za paliwo ani spalin, nie wymaga miejsca parkingowego, nie stoi w korkach. Czego nie można powiedzieć o samochodach spalinowych. Te ostatnie są wielkimi przegranymi testu. Co prawda uzyskały stosunkowo najwyższą prędkość – 21 km/godz., ale kiedy przyszło do parkowania, to niemal cała ich przewaga przepadała. Jeśli doda się jeszcze, że autorzy testu obliczyli koszty parkowania w strefie na 10 tys. zł rocznie, to samochód wydaje się środkiem ostatniego wyboru.