Czy cała Polska pójdzie śladem Gdyni? W tym mieście już od kilku lat mieszkańcy mogą dostać do 2,5 tys. dotacji na zakup roweru elektrycznego. Niestety, pieniędzy wystarcza dla zaledwie 70–80 osób rocznie, a zainteresowanie jest dużo większe. Podobny program, tyle że na znacznie większą skalę, planuje rząd. W puli dopłat znajdzie się 300 mln zł, a o wsparcie będzie można ubiegać się prawdopodobnie od początku przyszłego roku. Dofinansowanie wyniesie maksymalnie połowę kwoty wydanej na zakup roweru ze wsparciem elektrycznym (jednak nie więcej niż 5 tys. zł). Wyższa dopłata, sięgająca nawet 9 tys. zł, będzie dotyczyć rowerów cargo i wózków rowerowych – oczywiście też z elektrycznym wspomaganiem.
Podkast rowerowy: Jak Polacy na klasykach gonią Niemców na elektrykach
Mój rower elektryczny – spóźniony, ale pożądany
Do 18 lipca konsultacje programu o niezbyt pomysłowej nazwie „Mój rower elektryczny” prowadzi Narodowy Fundusz Środowiska i Gospodarki Wodnej. Pieniądze mają pochodzić z unijnego Funduszu Modernizacyjnego, zasilanego pieniędzmi ze sprzedaży uprawnień do emisji dwutlenku węgla. W skali europejskiej takie dofinansowanie nie byłoby niczym dziwnym, ale w Polsce – za poprzedniej władzy – rowerzyści mogli tylko pomarzyć o jakimkolwiek wsparciu. Inaczej niż kierowcy, bo przecież program „Mój elektryk” funkcjonuje już od 2021 r. W jego ramach na zakup nowego auta elektrycznego można dostać 18 750 zł (a z Kartą Dużej Rodziny nawet 27 tys. zł). Środki w ramach tego programu co prawda już się kończą, ale rząd obiecuje nowe dopłaty ze środków Krajowego Planu Odbudowy – zapewne jeszcze wyższe.