To największa inwestycja tramwajowa w Polsce od przełomu 2015 i 2016 r., gdy najpierw ten środek transportu powitał po pół wieku przerwy Olsztyn, a zaraz potem o długą trasę na Fordon wzbogaciła się Bydgoszcz. Dzisiaj wczesnym rankiem tramwaje pojechały w stolicy z pasażerami przez Dolny Mokotów do Miasteczka Wilanów. Warszawska sieć tramwajowa powiększyła się o niemal siedem kilometrów, a w przyszłym roku dojdzie jeszcze krótka odnoga od głównej trasy do osiedla Stegny. Nie było jednak żadnej wielkiej fety, a tylko obowiązkowa konferencja prasowa na końcu nowej trasy z udziałem prezydenta Rafała Trzaskowskiego i dzielnicowych burmistrzów.
Czytaj także: Po 50 latach tramwaje wróciły na Dolny Mokotów
Utrudnienia, opóźnienia, chaos
Może nieprzypadkowo, bo chociaż mieszkańcy gęsto zaludnionych części Mokotowa i Wilanowa mogą wreszcie cieszyć się z tramwaju, to całą inwestycję będą łączyć też z ogromnymi utrudnieniami, opóźnieniami i wszechobecnym chaosem. Ten projekt pokazał, że oczekiwania społeczne są zupełnie inne niż kiedyś. Chcemy inwestycji w nowoczesny transport zbiorowy, ale jednocześnie wymagamy, aby były realizowane w sposób profesjonalny. To już nie czasy, gdy wystarczyło powiedzieć mieszkańcom: trwają roboty, więc musi być brudno i niewygodnie. Teraz taki plac budowy jest pod nieustanną kontrolą przechodniów i kierowców, a aktywiści, media i opozycyjni politycy natychmiast wytykają wszystkie zaniedbania. W tym przypadku nie trzeba było ich nawet specjalnie szukać.
Bo ani projektanci, ani wykonawcy (główne zadanie przypadło znanej firmie Budimex) nie stanęli na wysokości zadania.