Metro w dziesięciu polskich miastach? Pomysł PSL-u jest trudny do wyobrażenia
Polskie Stronnictwo Ludowe stoi przed trudnym zadaniem – w sondażach partia wypada bardzo słabo, tymczasem planuje samodzielny start w kolejnych wyborach parlamentarnych. Jak zatem zwrócić na siebie uwagę elektoratu? Najnowszy pomysł jest tyleż chwytliwy, co trudny do wyobrażenia – metro w dziesięciu miastach. Jak wynika z deklaracji Władysława Kosiniaka-Kamysza na sobotnim kongresie partii, taka inwestycja, nazwana Tarczą Infrastrukturalną, kosztować ma 32 mld zł (to ponoć szacunek tylko dla sześciu metropolii). Jakie miasta mają dostąpić zaszczytu? Minister obrony wspomina o Warszawie (tu chodzi o metro odrębne od tego istniejącego), Łodzi (tu z kolei mowa jest o budowanym właśnie, z ogromnymi problemami, tunelu średnicowym), Krakowie (który niedawno ogłosił własny plan budowy metra za ok. 15 mld zł), Poznaniu, Gdańsku, Białymstoku i Lublinie.
Nie usłyszeliśmy zbyt wielu szczegółów, ale z ogólnych planów wynika, że szefowi PSL chodzi przede wszystkim o tunele kolejowe, przebiegające pod dużymi miastami, które pełniłyby dwojaką funkcję. Po pierwsze, transportową – na wzór istniejącej linii średnicowej w Warszawie. A po drugie, podziemne stacje służyłyby jako miejsca schronienia w przypadku ataków rakietowych. Kto sfinansuje te gigantyczne inwestycje? Jeśli miałyby one stanowić element sieci kolejowej, to musiałby to zrobić budżet państwa. To zresztą jedyna realistyczna opcja, bo trudno sobie wyobrazić, żeby taki ciężar udźwignęły samorządy. Obecnie tylko Warszawa buduje metro, finansując tę inwestycję z własnego budżetu i z funduszy europejskich. Żadne inne miasto nie byłoby w stanie poradzić sobie z tak kosztownym zadaniem (PSL wspomina o koszcie pół miliarda złotych za jeden kilometr) bez znacznego wsparcia z budżetu centralnego.
Czytaj także: Metro w Krakowie – będzie czy nie będzie? A może wystarczy premetro?
Kto za to zapłaci? Kto i kiedy zbuduje? Czy będzie miało sens?
Niestety poza hasłem metra w dziesięciu miastach i kilku ogólnikach nie dowiedzieliśmy się wiele więcej. Nie wiemy zatem, o jakie konkretnie trasy chodzi ani kiedy miałyby powstać. Można zatem tylko spekulować – w Warszawie rozważa się od lat trasę łączącą dworce Wileński i Główny, która mogłaby stanowić drugą linię średnicową. W Łodzi połączenie dworców Kaliskiego i Fabrycznego to element brakujący od wielu lat. Niestety, tarcza drążąca tunel stoi od ponad roku po zawaleniu się jednej z kamienic, a wiceminister infrastruktury Piotr Malepszak mówi dopiero o 2029 r. jako realistycznym terminie, w którym pojadą pierwsze pociągi. We Wrocławiu sens mogłoby mieć podziemne połączenie dworców Świebodzkiego i Głównego albo linia przecinająca centrum miasta i odciążająca Dworzec Główny. Kraków liczy na wsparcie z budżetu, planując dwie linie automatycznego metra, ale nie wiadomo, czy taka inwestycja wpisuje się w plan Kosiniaka-Kamysza.
PSL to partia, która w dużych miastach od lat nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Czy rewolucyjny plan transportowy ma być receptą na zmianę tego stanu rzeczy? Wydaje się, że jednak z punktu widzenia tej partii chodzi bardziej o rolę nowych podziemnych przystanków jako schronów, a ich rola transportowa jest raczej drugorzędna. Aby poprawić bezpieczeństwo, potrzebny jest oczywiście szeroki program budowy miejsc na wypadek wrogich ataków, ale z pewnością taniej i szybciej byłoby je stworzyć bez drążenia nowych tuneli średnicowych.
Czytaj także: Cieszmy się drugą linią metra, bo trzeciej prędko nie będzie
Polskie miasta na to zasługują
W jednym Kosiniak-Kamysz ma rację: polskie miasta zasługują na duże inwestycje w transport zbiorowy, które zdecydowanie poprawiłyby jego jakość i komfort przemieszczania się mieszkańców. Pod tym względem wciąż nam bardzo daleko do metropolii francuskich, niemieckich czy hiszpańskich. Także dlatego, że kolejne rządy nie widziały potrzeby współfinansowania takich projektów samorządowych. Ważne, aby program budowy metra (jeśli tak je rzeczywiście nazwiemy) był realizowany w ścisłej współpracy z lokalnymi władzami. I na pewno nie wolno powtórzyć błędów z Łodzi, popełnionych na etapie projektowania tej inwestycji za czasów PiS. Z tego powodu dziś nie wiemy, kiedy tzw. łódzkie metro (w praktyce będą to regionalne i dalekobieżne pociągi pełniące na tym odcinku funkcję miejskiej kolei) w ogóle pojedzie. Plany PSL są mocarstwowe, ale jeśli ma je realizować spółka PKP Polskie Linie Kolejowe, to stoi przed nią ogromne wyzwanie. I to nie pieniądze będą w tym przypadku największym problemem.