Na wczorajszym otwarciu trzech nowych stacji linii M2 tradycyjnie każdy chciał zbić trochę politycznego kapitału. Metrem na Targówek chwalił się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, chociaż nadzorował w zasadzie tylko końcówkę tej inwestycji. Nie zabrakło także ministra inwestycji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego, chociaż rząd centralny na metro nie daje ani złotówki. Cała jego budowa jest możliwa głównie dzięki funduszom unijnym z istotnym wkładem z budżetu samej Warszawy. Na razie to wystarcza, więc kolejne odcinki linii M2 powstają w przyzwoitym tempie. Następne trzy stacje na Woli powinny przyjąć pasażerów zimą, a ostatnie odcinki drugiej linii na obu krańcach stolicy mają zostać otwarte w latach 2022–23.
Piotr Sarzyński: Jak druga linia metra zmieni Warszawę
Nadążyć za stolicą: dwie linie, 42 stacje metra to za mało
Wówczas budowa tej linii, w kształcie planowanym od dawna, powinna się zakończyć. Warszawa będzie mieć łącznie 42 stacje metra, ale potrzeby są oczywiście znacznie większe. Nie chodzi wcale o to, żeby próbować gonić inne metropolie, które swoje sieci metra budują nie od 30, ale od ponad 100 lat. Chodzi po prostu o to, żeby nadążać za rosnącą stolicą, gdzie tramwaje czy autobusy już w wielu dzielnicach nie wystarczają, aby zapewnić sprawną komunikację. Tymczasem dalsza rozbudowa metra rysuje się dość mgliście. Rozpoczęły się co prawda prace koncepcyjne nad przebiegiem trzeciej linii, ale w kształcie proponowanym przez obecne władze wydaje się ona raczej pomyłką.
Główna potrzeba to odciążenie M1
Najważniejsze wyzwanie to odciążenie pierwszej linii metra, która z roku na rok jest coraz bardziej zapchana i już wkrótce osiągnie, jak to się fachowo określa, maksimum swojej przepustowości.