Są to ważni współpracownicy ibn Ladena: Ibn al-Szejk al-Libi – szef obozów szkoleniowych, Abd al-Hadi al-Iraqi – również szef obozów, mułła Fazel Maslum – dowódca armii talibów, mułła Abdul Salim Zaif, ambasador talibów w Pakistanie, Abdul Aziz, saudyjski urzędnik powiązany z Al-Kaidą, Bazą. Brakuje ciągle samego ibn Ladena i mułły Omara.
Amerykanie przewieźli więźniów na Kubę, bo w pobliżu Afganistanu nie mają żadnej bazy – Diego Garcia nie nadaje się na areszt – a kraje europejskie nie chciałyby ich u siebie gościć, zresztą dość mają zachodu ze zbrodniarzami bałkańskimi.
Jeszcze dziesięć lat temu ludzie Fidela Castro powiedzieliby, że to kolejny zamach gringos (Amerykanoli) na suwerenność Republiki i na życie Przywódcy Rewolucji, bo wiadomość o lądowaniu w Guantanamo talibów w klatkach musiałaby mu podnieść ciśnienie ponad granicę biologicznej wytrzymałości. Dziś jednak poziom adrenaliny w stosunkach kubańsko-amerykańskich nie jest już tak wysoki. Brat Fidela Raul Castro mówi ugodowo, że Kubańczycy, mając do czynienia z terroryzmem przez ostatnie 40 lat (chodzi mu rzecz jasna o terroryzm USA), rozumieją poczynania koalicji antyterrorystycznej w Afganistanie.
Klatki
Więźniowie afgańscy, zresztą także arabscy, ze względów higienicznych pozbawieni zostali bród. Założono im na oczy opaski, a na głowy kaptury. To rutynowe względy bezpieczeństwa stosowane wobec ludzi, którzy działają bez skrupułów.
Umieszczono ich w kubikach 6 na 8 stóp (1,8 x 2,4 m), które – zdaniem obrońców praw człowieka z Europy – są za małe. I nie chronią przed moskitami. Mają betonowe podłogi i drewniane dachy. „Psie budy”. Ale jeden z generałów Michael Lehnert mówi, że to zgodne z Konwencją Genewską.