Archiwum Polityki

Próba generalna

Urząd Mieszkalnictwa doszedł do wniosku, że można uwolnić czynsze w domach prywatnych i zakładowych przed 2004 rokiem. Wolność ta dotknęłaby jednak zasobnych lokatorów. Ci o dochodach niskich i umiarkowanych płaciliby nadal czynsze regulowane.

Granice dochodów, które według propozycji Urzędu Mieszkalnictwa uprawniałyby do płacenia czynszu regulowanego, są takie same, jakie obowiązują w towarzystwach budownictwa społecznego (patrz tabela). Rodziny zamożniejsze płaciłyby czynsz nazywany w nowym projekcie ustawy o najmie lokali wolnym, ale podlegający licznym ograniczeniom. Pierwsza podwyżka nie mogłaby przekroczyć 100 proc. dotychczasowej stawki, następne, wprowadzane co pół roku, musiałyby się zamknąć w granicach wskaźnika wzrostu cen towarów i usług w roku poprzednim, powiększonego maksymalnie o 10 proc. Wygląda to groźnie, ale czynsz regulowany stanowi niewielką część opłat za mieszkanie. Większość wydatków (około 80 proc.) to opłaty za centralne ogrzewanie, ciepłą i zimną wodę. Same czynsze regulowane są skromne. Z badań Instytutu Gospodarki Mieszkaniowej wynika, że średnia stawka wynosi 1 zł za metr.

Czynsze regulowane płacą lokatorzy 1,7 mln mieszkań komunalnych, około 800 tys. zakładowych i 600 tys. znajdujących się w domach prywatnych. Ilu nie zmieści się w granicach proponowanych w projekcie nowelizacji? Według GUS dochody wyższe od przeciętnych (w przeliczeniu na jedną osobę) ma 30 proc. gospodarstw domowych pracujących na własny rachunek, 4 proc. gospodarstw emeryckich i tylko 2,7 proc. gospodarstw pracowników najemnych.

Wolne czynsze dotkną więc nielicznych, przy czym najrzadziej będą zdarzały się w domach zakładowych. W lokalach komunalnych pojawiać się będą też niezbyt często, ponieważ co zamożniejsi lokatorzy mieszkania te wykupują. Gminy sprzedały im dotychczas około 17 proc. swojego mieszkaniowego majątku, a zainteresowanie wykupem wyraźnie rośnie.

Najczęściej wolne czynsze będą płacili zamożni lokatorzy prywatnych domów, objętych wiele lat temu kwaterunkiem. I chyba o to głównie chodzi.

Polityka 26.1998 (2147) z dnia 27.06.1998; Gospodarka; s. 58
Reklama