Polityka lokalowa miast sprowadza się do zasady: jak najmniej lokali. I lokatorów.
Trójmiasto stało się poligonem. Testuje się tu dwa całkowicie odmienne sposoby walki z biedą i patologią: tworzenie gett i budowanie oaz.
Każda gmina ma obowiązek zapewnić dach nad głową mieszkańcom, którzy stracili wpływ na swoje życie i utracili dochody. A pod dachem dać minimum do codziennej egzystencji. Żory postawiły na kontenery wielkości garażu.
Od roku mamy wolne czynsze. Ale podwyżki zdarzają się rzadko. Do umiaru zmusza rynek oraz trudności z wyeksmitowaniem niepłacących lokatorów.
Jak Polska długa i szeroka władze miast i gmin rozglądają się za budynkami, w których można by urządzić mieszkania socjalne. Okoliczni mieszkańcy protestują. Nie chcą sąsiadować z biedą i patologią.
Wszystko trwało może godzinę, ale w ciągu tej godziny Teresa Kołodziejek, paląc papierosa za papierosem, przeskoczyła z jednej Polski do drugiej. Zabrała ze sobą telewizor, ciuchy, szafki kuchenne i parę drobiazgów. Chciała też zabrać regał, ale rozsypał się, gdy tylko go ruszyła.
Mieszkanie w Warszawie to skarb, zwłaszcza w centrum. Ceny za metr kwadratowy sięgają tu nawet 7–8 tys. zł. Co jakiś czas wybucha skandal – mieszkanie załatwił sobie polityk lub urzędnik. Nie zapłacił nic albo wielokrotnie mniej niż cena rynkowa. Sposobów jest kilka, a gra warta świeczki: zyski są krociowe, zaś ryzyko złamania sobie kariery politycznej znikome. Czas mija, nazwiska bohaterów skandali mieszkaniowych znikają z gazet, ale zostają na tabliczkach gabinetów i listach lokatorów.
Mieszkanie komunalne świadczy w większości krajów o biedzie albo o nieprzystosowaniu, w Polsce bywa dowodem zaradności. O lokale takie stara się u nas 175 tys. rodzin. Nie licząc tych, które w kolejce nie stoją, a dostają najlepsze mieszkania.
Urząd Mieszkalnictwa doszedł do wniosku, że można uwolnić czynsze w domach prywatnych i zakładowych przed 2004 rokiem. Wolność ta dotknęłaby jednak zasobnych lokatorów. Ci o dochodach niskich i umiarkowanych płaciliby nadal czynsze regulowane.