Mieszkania nie do mieszkania
Mieszkania komunalne: za mało, w złym stanie, bez toalet. I nie wiadomo, komu się należą
W kwestii lokali komunalnych działaczom PiS konsekwencji odmówić nie można. Trudno, żeby potępiali działania Karola Nawrockiego, skoro od lat w wielu miastach walczą o to, aby najemcy mogli wykupywać mieszkania komunalne. I to z jak największymi bonifikatami. Powrót do tej praktyki (zaniechanej w stolicy ponad dekadę temu) obiecywał na przykład warszawiakom Tobiasz Bocheński, kandydat na prezydenta w zeszłorocznych wyborach.
Na początku tego roku doszło do awantury na sesji rady miasta w Częstochowie, gdy radni PiS, będący w opozycji, próbowali przywrócić wysokie bonifikaty, sięgające 80 proc., które zostały zlikwidowane w 2019 r. Decyzję o wstrzymaniu wykupu z rabatem podjął w 2017 r. Poznań. Jednak pięć lat później, pod wpływem nacisków części radnych i mieszkańców zainteresowanych bonifikatami, rada miasta przywróciła opcję wykupu niektórych lokali z 80-procentową zniżką.
Gdyby wszystkie miasta postępowały zgodnie z postulatami PiS, problem z takimi mieszkaniami sam by się rozwiązał – po prostu samorządom zostałaby tylko garstka lokali, głównie w fatalnym stanie technicznym, na których wykup chętni by się nie znaleźli. Tymczasem ci, którzy zerwali z bonifikatami, byli w stanie ustabilizować swoje zasoby. Stolica ma dziś nieco ponad 80 tys. lokali komunalnych, a cel długofalowy to 100 tys. mieszkań należących do miasta. Jednak większość gmin, nawet jeśli nie jest rządzona przez PiS, i tak realizuje w tym zakresie politykę tej partii. Mieszkań komunalnych w Polsce ubywa w szybkim tempie – w 1990 r. było ich ok. 2 mln, teraz zasiedlonych jest niespełna 600 tys., do tego dochodzi nieco ponad 100 tys. pustostanów.
Czytaj też: