Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Nie ma Życia bez afer

Prokuraturze daleko jeszcze do rozsupłania węzła finansowych nadużyć Grzegorza Wieczerzaka, a już zanosi się na kolejną aferę w PZU Życie. Z kontraktu, który podpisał Krzysztof Mastalerz, obecny prezes tej firmy, wynika, że może traktować on swoją prezesurę w ubezpieczeniowym gigancie jak nędznie płatną chałturę. Prawdziwą natomiast satysfakcję finansową przynosi mu szefowanie w PZU Asset Management, spółce-wnuczce PZU SA.

Jego zarobki zasadnicze wynoszą 11 tys. dol. miesięcznie. Prezes ma również prawo do premii rocznej w wysokości co najmniej równej rocznemu wynagrodzeniu, ale może też ona wynieść 340 proc., czyli przekraczać zarobki trzyletnie. Do tego dochodzi pokaźna premia odroczona, a także część wynagrodzenia od sukcesu z tytułu pełnienia funkcji w Komitecie Inwestycyjnym.

Krzysztof Mastalerz jest dla PZU Asset Management osobą wyjątkowo cenną, kontrakt zapewnia mu więc równie długą listę świadczeń dodatkowych – w tym polisę na życie. „Suma ubezpieczenia na wypadek śmierci ustalona została na kwotę nie mniejszą niż równowartość jednego miliona dolarów USA”. Kontrakt został zawarty 21 września 2001 r. i obowiązuje do końca 2005 r. Gdyby prezesa odwołano wcześniej – firma jednorazowo wypłaci mu odszkodowanie „w wysokości równej wynagrodzeniu zasadniczemu, które przysługiwałoby mu, gdyby pozostał na swoim stanowisku do końca kadencji”. A więc co najmniej 506 tys. dol.

Warto dodać, że prezesom całej grupy PZU SA oraz PZU Życie, podobnie jak w innych spółkach publicznych, tzw. ustawa kominowa ogranicza wysokość zarobków do 6-krotności średniej krajowej (obecnie ok. 13 tys. zł). Usadowienie prezesa PZU Życie na dwóch fotelach jest mało finezyjnym obejściem ustawy. PZU Asset Management ustawa nie obejmuje.

Zygmunt Kostkiewicz, prezes PZU SA, tłumaczy, że on podpisywał Mastalerzowi tylko umowę na jego wynagrodzenie zasadnicze, czyli 11 tys. dol. – Taka jest dziś cena rynkowa – twierdzi. PZU Asset Management miało bowiem zarządzać wszystkimi aktywami grupy, czyli ogromną sumą 20 mld zł. Do tej pory jednak nie zarządza ani złotówką, ale prezes pieniądze bierze. Kontrakt, dodający do gołej pensji jej wielokrotność, podpisał Maciej Łopiński, członek rady nadzorczej spółki – bez porozumienia z pozostałymi członkami – pełniący też funkcję prezesa Agencji Rozwoju Pomorza Gdańskiego.

Polityka 5.2002 (2335) z dnia 02.02.2002; Wydarzenia; s. 18
Reklama