W kontaktach z rosyjskimi kontrahentami Polacy chętnie powołują się na starą przyjaźń między narodami. Ponad dziesięć lat nie było polskich firm na wschodnim rynku i teraz chcą o sobie przypomnieć. Szynka, leki, telefony, ubrania – przecież kiedyś w Moskwie nie mogli się tej produkcji nachwalić. Warto wrócić, bo Rosja to rynek gigantyczny i coraz więcej tam bogatych ludzi. Trzeba wrócić, bo Polski nie stać na handlowanie jedynie z Zachodem.
Rosjanie pamiętają przyjaźń i jakość towarów z bratniego kraju, ale nie ma to dla nich większego znaczenia. Prawie wszystko, co im potrzebne, kupują na Zachodzie leżącym dalej niż Polska. Teraz obowiązujące zwroty w towarzystwie rosyjskich ludzi interesu to: etap transformacji, pragmatyczne podejście i czysty zysk. Rosyjski biznesmen: powściągliwy, miły, konkretny, rozdający wizytówki z fonetycznie po angielsku zapisanym nazwiskiem. Wcale niemłody, wychowany na pionierach i partii, a jaki niesowiecki.
– Rosyjski biznes jest w stanie euforii, bo może współpracować z zachodnimi firmami i Polska być może nie jest dla niego aż tak atrakcyjna – powiada Arkadij Iwanowicz Wolski, przewodniczący Rosyjskiego Związku Przemysłowców i Przedsiębiorców, gdzie trudniej się dostać niż na Kreml. – Tylko że Zachód mamy już za sobą. Czas naprawić rosyjsko-polskie więzy gospodarcze.
Sdiełano w Polsze
Paweł Kubicki, kierownik biura handlu i marketingu spółki Telefony Polskie SA, namawia Rosjan, aby wydobyli z pamięci aparaty telefoniczne „sdiełano w Polsze”. Kiedyś to był szał – ZSRR brał każdą ilość z pocałowaniem ręki, bo produkt miał renomę. W niektórych rosyjskich urzędach i hotelach pracują telefony z Radomia.