Archiwum Polityki

Ściany płaczu

– To niewyobrażalne – opowiada Oeter McKendry, ochotnik, który przybył z Maine. – Tak często widzieliśmy filmy, w których Bruce Willis sam burzy wieżowiec i odjeżdża, jak gdyby nic się nie stało. To już nie jest film. Znalazłem wiele strasznych rzeczy. Znalazłem palec, łokieć i część twarzy. Lecz najbardziej wstrząsnęły mną buty. Gdziekolwiek spojrzałeś – setki butów. I ta świadomość, że każdy z nich został zerwany z nóg właściciela w chwili wybuchu.

W gmachu Armory (dawnej Zbrojowni) na skrzyżowaniu Lexington Avenue i 26 Ulicy odbywają się zazwyczaj targi antyków i imprezy publiczne. Przez kilka dni w budynku o szarej fasadzie mieściło się Centrum Rodzinne, ostatni przystanek dla wszystkich starających się odnaleźć swoich bliskich, z którymi utracili kontakt, kiedy dwie wieże World Trade Center legły w gruzach. Potem Centrum przeprowadziło się na pomost portowy numer 94 na Hudson River.

Kilkusetosobowa kolejka wije się na chodniku przed gmachem. Wielu ludzi ściska w dłoniach zdjęcia swoich krewnych i przyjaciół. W sklepie po drugiej stronie ulicy za jednego dolara można zeskanować zdjęcie zaginionej osoby i wydrukować jej plakat podobny do tych, którymi oblepione są już latarnie, skrzynki pocztowe i mury niemal w całym mieście.

W Armory, w głównej sali, stoją w rzędach metalowe krzesła niczym kościelne ławki. Setkom siedzących w nich ludzi informacji udzielają ochotnicy, policjanci, wojskowi, psychologowie, gotowi rozmawiać z każdym, kto tego chce. Andy Waller przyjechał z Maryland we wtorek po ataku, aby razem ze swoim krewnym Elliotem szukać kuzyna Josha Rosenthala. Obaj ubrani są zwyczajnie, jakby właśnie wybierali się na popołudniowy spacer lub na poobiednią kawę. – Nie, nie otrzymaliśmy od niego żadnej wiadomości. Nawiązaliśmy kontakt z ludźmi, którzy widzieli go rano, kiedy szedł na spotkanie do sali konferencyjnej. Ludzie zeszli z tego piętra, lecz jego już nikt nie widział. Rosenthal pracował w południowej wieży na 90 piętrze.

Dwaj kuzyni czekali godzinami w kolejce, aby wejść do budynku Armory i dostać najświeższe listy zarówno ocalonych w katastrofie jak i już zidentyfikowanych ofiar śmiertelnych.

Polityka 39.2001 (2317) z dnia 29.09.2001; Na własne oczy; s. 116
Reklama