Archiwum Polityki

Boom na chłód

Ostatnia fala upałów znowu zwróciła uwagę na klimatyzację i klimatyzatory. W dobrych biurach i sklepach to już standard. Ale w domach?

Markety budowlane kuszą luksusem za nieduże pieniądze: już za 900 zł można kupić klimatyzator i mieć w mieszkaniu przyjemny chłód. W czasie ubiegłorocznych upałów klimatyzatory szybko zniknęły ze sklepów. Tym razem handlowcy odrobili lekcję. Oferta jest tak duża, że sieć Leroy Merlin wprowadziła już promocyjne obniżki cen (do 790 zł). Najtańsze są przenośne klimatyzatory kompaktowe, w których cała instalacja chłodnicza znajduje się w jednej obudowie. Stawia się je zwykle w pobliżu okna. Koniec rury, która odprowadza wchłaniane przez klimatyzator ciepło, można wystawiać za uchylone okno. Na ogół przebija się jednak ścianę i wyprowadza rurę w mniej widocznym miejscu (do czego potrzebny już jest fachowiec). Z końcem lata taki klimatyzator można przenieść do jakiegoś schowka.

Droższe kompaktowe urządzenia (za ok. 1,5 tys. zł) nie tylko chłodzą, ale także wymieniają powietrze (zapewniają wentylację). Wszystkie mają jednak wielką wadę: hałasują. Już przy 35 decybelach może zasnąć tylko człowiek bardzo zmęczony. Tymczasem kompaktowe klimatyzatory mają zwykle głośność rzędu 45–60 decybeli.

Cichsze są dwuczęściowe klimatyzatory typu split, w których hałasuje głównie część zewnętrzna, zamontowana na elewacji budynku. – W biurach, w których nie ma klimatyzacji, użytkownicy sami instalują takie urządzenia i czasem na fasadzie budynku widać pod oknami kilkanaście typów klimatyzatorów. Hałas jest taki, że w pokoju, w którym nie ma klimatyzatora, nie można otworzyć okna. Wtedy z konieczności trzeba go też zainstalować – mówi dr Jerzy Sowa z Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej.

W dzisiejszym biurze upał może być nie do zniesienia, bo grzeje nas nie tylko słońce.

Polityka 30.2007 (2614) z dnia 28.07.2007; Rynek; s. 40
Reklama