Ćwierć wieku temu Cohn-Bendit opisał własne „obserwacje uczestniczące” z alternatywnego przedszkola, gdzie pięcioletnie dzieci wraz z wychowawcami biegały nago interesując się – zresztą bez przesady – tak sobą jak i starszymi. To co wtedy uchodziło za nową pedagogikę, dziś jest kamieniem obrazy, a Daniel Cohn-Bendit nagle znalazł się w sąsiedztwie takiego monstrum jak belgijski pedofil morderca Marc Doutrux.
Renomowany magazyn informacyjny „L’Express” domaga się na okładce: „Pedofilia. Złamać zmowę milczenia” i wśród kilku innych przykładów zajmuje się również przeszłością Daniela Cohn-Bendita, a raczej jego wyznaniem-relacją z frankfurckiego prywatnego przedszkola, w którym Dany pracował na początku lat siedemdziesiątych.
Na dobrą sprawę nie ma w tych relacjach żadnej sensacji. Książka „Wielki Bazar” ukazała się w Niemczech i Francji w 1975 r. i rozeszła w 30 tys. egzemplarzy. W tych latach burzy i naporu, poszukiwania nowych form życia rodzinnego, komun, wspólnot mieszkaniowych, nowej muzyki, nowej literatury, a także właśnie nowej pedagogiki, książka Daniela nie była ani szczególnie ważka, ani szczególnie daleko idąca. Nagość, swoboda seksualna i antyautorytarne wychowanie miało swych znakomitych teoretyków jak Ivan Illich, autor ożywczej książki „Społeczeństwo bez szkół” (wydana została z trudem także i w PRL) czy Alexander Neill, założyciel Summerhill, kultowej dla tamtej generacji szkoły, w której nie było żadnych stopni, żadnych nakazów, dzieci same dyktowały sobie tempo nauki. Z nieukrywanym uznaniem jako o interesującym eksperymencie pisaliśmy wówczas o Summerhill w „Polityce”.