Nastały czasy, gdy o herosach z rozmaitych reality shows możemy naczytać się do woli. Swój tygodnik miał Wielki Brat, o przygodach bohaterów nieistniejącej już „Ekspedycji” donosi wciąż wydawany magazyn pod tym samym tytułem. Czego nie dało się powiedzieć w telewizji, o tym można sobie teraz doczytać. Telewizyjne reality shows to niewymyślna sensacja, ploteczki i epatowanie odsłoniętą prywatnością. Magazyny im poświęcone posuwają się dalej. Na ekranie bohaterowie jakoś liczyli się ze słowami, widocznie troszcząc się o względy telewidzów. Papier wytrzyma wszystko: tu łatwiej kogoś nazwać „tchórzem”, „pozerem”, „lizusem” czy „dupkiem”. Na ekranie bohaterowie udawali przyjaciół i ronili łzy przy rozstaniu. W wersji papierowej chętnie obrzucają się błotem. Czy powinno się to stać jedną z konkurencji w kolejnych edycjach wersji telewizyjnych?