Rośnie wiara w sprawiedliwość, choćby późną. Do sądu federalnego w Brooklynie złożono pozew przeciwko francuskim kolejom państwowym (SNCF) za to, że w okresie 1942–1944 r. przewiozły do obozów śmierci 72 tys. Żydów deportowanych z Francji. Nowojorski adwokat Harriet Tamen dowodzi, że sami Niemcy nie mieli żadnych środków transportowych i nie mogliby dokonać zbrodni bez pomocy SNCF, którym płacono „od głowy i od kilometra”. Pełnomocnik kolei odpiera zarzuty: SNCF była we władaniu niemieckiego okupanta, wśród jej pracowników byli też bojownicy ruchu oporu, wielu zginęło w walce z Niemcami.
Dwóch Żydów niemieckich, 87-letni Kurt Goldstein i 85-letni Peter Gingold, którzy cudem uratowali się z Auschwitz, wystąpiło do sądu w samym Waszyngtonie przeciwko rządowi amerykańskiemu za to, że lotnictwo w czasie wojny nie zbombardowało dróg dojazdowych do obozu koncentracyjnego, co być może pozwoliłoby uratować wielu więźniów od śmierci. Powodowie oparli swe twierdzenia na książce Michaela Berenbauma z ubiegłego roku. Autor twierdzi, że obóz i drogi zaopatrzenia były na liście bombardowań amerykańskiego lotnictwa, lecz potem zostały z niej wykreślone z nieznanych przyczyn. Ale sam autor książki nie widzi szans skargi sądowej. „To śmieszne – powiedział prasie. Jak można skarżyć w sądzie przebieg operacji wojskowych?”.
N’COBRA to koalicja różnych organizacji działających na rzecz rozwoju czarnej społeczności w USA. „Jesteśmy potomkami, a więc dziedzicami Afrykanów porwanych, przewiezionych za ocean i zniewolonych w Ameryce” – informuje ta koalicja, wzywając do przygotowania skargi sądowej przeciw rządowi amerykańskiemu. Kwota odszkodowania powinna być gigantyczna, jako że w latach 1650–1850 na kontynent amerykański mogło dotrzeć 12 mln niewolników, nie licząc już 9 mln, które zmarły przed podróżą i w podróży.