Archiwum Polityki

Jak nie podnosić ręki

Rozmowa z Teresą Jadczak-Szumiło o tym, dlaczego dzieci nas złoszczą.

Ewa Winnicka: – Porozmawiajmy o problemach w domu, który nazywamy normalnym. Mama lub tata są czasem zdenerwowani na dziecko. Ono często drażni nawet najbardziej kochającego dorosłego.

Teresa Jadczak-Szumiło: – I pyta pani o genezę i skutki rozdrażnienia? Podam dość niestandardowy przykład. Przyszli do mnie rodzice, którzy doczekali się dziecka po wielu latach starań. Było bardzo wyczekiwane. I kiedy się urodziło, mama była w wielkim lęku, czy dziewczynka przeżyje, czy dobrze nią się opiekuje. Mała ledwie zdołała zakwilić, a mama już była na miejscu. Dziecko nie zdążyło się nawet rozpłakać, a już było karmione. Teraz dziewczynka ma 7 lat i nie sygnalizuje otoczeniu swoich potrzeb. Na początku nauczyciele myśleli, że jest nieśmiała. Ale nie jest, bo zapytana na lekcji bardzo głośno, z dobrą ekspresją, odpowiada na pytania i wszystko wie. Nauczyła się, że nie trzeba sygnalizować niczego, żeby otrzymywać to, co potrzebne.

Postępowanie rodziców tej dziewczynki to agresja?

W pewnym sensie tak, bo doprowadziło do poważnych zaburzeń i rodzi konsekwencje. Ta mała nie sygnalizuje na przykład, że jest głodna. Nie potrafi powiedzieć wprost, czego oczekuje, i zaczyna rodziców drażnić. Zwłaszcza kiedy robi demolkę w kuchni, gdy rodzice spóźnią się z posiłkiem.

Zastępczy rzut na podłogę

Wróćmy do sytuacji prostej. Dziecko rzuca się na podłogę w hipermarkecie, bo nie dostało kolejnej zabawki. Matka wychodzi z siebie: krzyczy, czasem szarpnie.

Może najpierw zastanówmy się, dlaczego dziecko rzuca się na podłogę? To zachowanie zastępcze. Ono doświadczyło sytuacji, że mówienie wprost nie działa, że trzeba zrobić aurę wokół prośby.

A jeśli jego prośba jest nieracjonalna?

Oj, dziecko nie wie, jaka prośba jest racjonalna, a jaka nie.

Ja My Oni „Jak się podobać" (90060) z dnia 12.04.2008; Pomocnik Psychologiczny; s. 23
Reklama