Archiwum Polityki

Rana w pamięci

Rozmowa z brytyjskim reżyserem filmowym Kenem Loachem, zdobywcą Złotej Palmy w Cannes

Janusz Wróblewski: – Dramat psychologiczny „Wiatr buszujący w jęczmieniu” mówi o początkach wojny domowej w Irlandii. Dlaczego podejmuje pan ten temat, gdy konflikt już wygasł, a IRA zdecydowała się na złożenie broni?

Ken Loach: – To mój drugi film o wojnie domowej w Irlandii. Szesnaście lat temu nakręciłem „Tajną placówkę” o żołnierzach IRA i terroryzmie w północnej Irlandii. Później zrozumiałem, że nie można opowiadać o współczesnych problemach tego kraju bez przypomnienia jego przeszłości. Anglicy wciąż niewiele wiedzą o korzeniach konfliktu. Myślą, że jakieś dwa skłócone klany ze sobą walczyły, bo Irlandczycy uwielbiają się bić. Nikt nie pyta, czy to dobrze, że Irlandia została podzielona, i dlaczego tak się stało.

Aby to wyjaśnić, cofa się pan aż do 1920 r. Dlaczego ten okres uznał pan za kluczowy?

Bo właśnie wtedy walka z brytyjskimi kolonistami przekształciła się w wojnę domową. Irlandia była pierwszym krajem podbitym przez Anglików. Od XII w. trwała tam obca dominacja, zamieniona przez Cromwella w ekonomiczny wyzysk. Anglicy narzucili swoją religię, instytucje, zwyczaje, język, ale przez cały ten czas narastał przeciwko nim opór. Apogeum walki o niepodległość nastąpiło w okresie I wojny światowej. Po wojnie Imperium Brytyjskie zaczęło się chwiać. Tacy ludzie jak Churchill, Lloyd George, Birkhenhead w zamian za obietnice wolności wymuszali gwarancje, żeby przemysł i gospodarka pozostały w ich rękach. Oficjalnie nazywało się to dzieleniem się władzą z tymi, którzy byli gotowi robić z nimi interesy. W istocie chodziło o kontynuowanie brutalnej eksploatacji kolonii i zachowanie wpływów.

Film ukazuje tragiczne skutki dekolonizacji. Na czym polega aktualność tego problemu?

Polityka 23.2006 (2557) z dnia 10.06.2006; Kultura; s. 74
Reklama