Fakt zagrożenia wyszedł na jaw na początku października, kiedy lokator z trzeciego piętra Don Snyder, 68-letni fotograf-rencista o usposobieniu bezkompromisowym, odkręcił nad wanną kurek z ciepłą wodą. Wysypała się brudna piana.
Mydliny dotknęły też Nicholasa i Matthew, gejowskiej pary z pierwszego piętra. Ponieważ Don z założenia nie rozmawia z osobami „tego pokroju”, Nicholas i Matthew podejrzewają, że piana to znów wina Dona. Dwa lata temu wypływ wody z lokalu starego fotografa spaczył wymuskaną podłogę i sfilcował perskie dywany w salonie Nicholasa i jego nowego, przybyłego z Kalifornii, przyjaciela, z którym na co dzień zajmują się aranżacją wnętrz i organizacją imprez towarzyskich w okolicach Chelsea i Greenwich Village.
Nicholas jest estetycznie wrażliwy. Grzyb na ścianie bolał go jak rana, a usunięcie kosztowało 10 tys. dolarów.
Wydarzenia z 11 września wtłoczyły ulicę, przy której stoi stuletni budynek, w centrum wydarzeń. Przez kilka tygodni była główną arterią, przez którą ambulanse-chłodnie ze skowytem syren przewoziły szczątki ofiar ataku na nadbrzeże, skąd barki transportowały je do kostnic w New Jersey.
Patriotyzm, który jest wredną manipulacją
W 1967 r. Don Snyder opublikował album „Aquarian Odyssey”, który był fotograficzną wędrówką po stymulowanym halucynogenami świecie dzieci kwiatów, dalekowschodnich guru i wizjonerów badających granice swojego zasięgu. Album okazał się artystycznym przebojem i na długi czas osadził Dona w rejonach Greenwich Village, warholowskiej Fabryki i eksperymentalnej farmy Timothy’ego Leary’ego.
Niestety Don nie przykładał odpowiedniej wagi do marketingowego aspektu swojej działalności.