Archiwum Polityki

Wszyscy po przejściach

Szli, szli i wreszcie doszli, chociaż poturbowani i poszarpani. Nowy podmiot polityczny, który już oficjalnie pojawił się w polskiej polityce, startuje jako Porozumienie Lewicy i Demokratów Wspólna Polska. Niebawem, po ogłoszeniu terminu wyborów samorządowych, przekształci się w komitet wyborczy.

Nieco mniej skromnie mówi się: zaczyna powstawać centrolewica, albo dumniej – centrolew. Według projektu, który kilka lat temu nazwano by historycznym kompromisem. Dziś takie określenia nie mają już żadnego znaczenia. Nie takie historyczne, a także moralne kompromisy pozawierał Jarosław Kaczyński wchodząc w alianse z Samoobroną. Dziś jest to po prostu wyjście z sytuacji bez innego dobrego wyjścia. Wybór jest wyłącznie taki: albo jednoczenie sił, albo polityczny niebyt. Przynajmniej dla znacznej części uczestników Porozumienia.

Udało się pod wspólnym szyldem zgromadzić Sojusz Lewicy Demokratycznej, Socjaldemokrację Polską, Partię Demokratyczną i Unię Pracy (a właściwie to, co z niej pozostało). Na listach w wyborach samorządowych komitetu pojawią się przedstawiciele Zielonych i Stronnictwa Demokratycznego. Te listy są już właściwie gotowe, układano je według siły poszczególnych ugrupowań zmierzonej w poprzednich wyborach parlamentarnych. Najsilniejszy jest więc SLD, a naturalnym liderem Wojciech Olejniczak. Powstawanie centrolewu jest pełne paradoksów. Marek Borowski odszedł z SLD licząc, że pogrzebie ostatecznie Sojusz i stworzy odnowioną lewicową formację. Teraz wraca do źródeł, choć rzeczywiście nieco inna bije z nich woda. W SLD o „zdradzie” Borowskiego ciągle jeszcze nie zapomniano i targi o to, żeby został kandydatem na prezydenta stolicy, trwały żenująco długo. W kontrze przeciwko niemu długo wysuwano kandydatów mało poważnych, jakby w myśl zasady: polegniemy, ale Borowskiego nie poprzemy.

Janusza Onyszkiewicza demokraci wybierali na szefa partii dlatego, że Władysław Frasyniuk chciał koalicji z SLD, był wręcz jej gwarantem. Onyszkiewicz miał być sygnałem otwarcia na Platformę Obywatelską i barierą ochronną przed Sojuszem. PO nawet sygnału nie chciała odebrać i powiedziała: żadnych więzów instytucjonalnych, chcecie, to jako bezpartyjnych możemy was przyjmować na listy.

Polityka 36.2006 (2570) z dnia 09.09.2006; kraj; s. 21
Reklama