Archiwum Polityki

Czterech z Atlasa

Andrzej Walczak żyje w dwóch światach. W pierwszym jako współwłaściciel i jeden z prezesów Grupy Atlas ma skutecznie zarabiać pieniądze na rynku materiałów budowlanych. W drugim jako artysta, mecenas sztuki i animator życia kulturalnego ma efektownie je wydawać. W obu przypadkach robi to z dobrym skutkiem.

W Atlasie wszystko jest dziwne. Tak jak dziwnie wygląda zimą plastikowy bocian na wysokim gnieździe, reklamujący w składach budowlanych atlasowe produkty. Dlatego nie zaskakuje widok biegnącego korytarzami łódzkiego secesyjnego pałacu Andrzeja Walczaka, odzianego w bawełniany azjatycki strój i skórzane klapki na bosych stopach. Siedziba Grupy Atlas mieści się w pałacu Biedermanna (jednego ze słynnych łódzkich fabrykantów), odrestaurowanym według projektu Walczaka. Prezes zaprasza do swojego gabinetu prosząc, by nie tytułować go prezesem, bo tego nie lubi. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że w Atlasie jest czterech prezesów i nie ma wśród nich tego najważniejszego. Po prostu firma ma prezesa kolegialnego. Temu też nie należy się dziwić – to przecież Atlas.

Gabinet Andrzeja Walczaka to prawdziwe muzeum osobliwości. Jeśli ktoś spodziewałby się próbek materiałów budowlanych na półkach i dyplomów na ścianach, przeżyje rozczarowanie. Wnętrze przypomina raczej gabinet dyrektora galerii sztuki w trakcie zmiany ekspozycji. Na ścianach, na podłodze, a nawet na suficie – wszędzie wiszą lub stoją obrazy, rzeźby, wielkie fotogramy. Uwagę przyciągają piękne akty Jerzego Nowosielskiego. Funkcję biurka i stołu spełniają zaadaptowane elementy starej architektury azjatyckiej. Za biurkiem osobliwa półokrągła, ażurowa konstrukcja, która służy gospodarzowi za fotel. To dzieło słynnego szkockiego architekta i projektanta Charlesa Rennie Mackintosha, którego twórczości prezes jest wielbicielem. Część obrazów i fotogramów to dzieło gospodarza – bo sztuka to jego prawdziwa pasja. Maluje, fotografuje, projektuje.

Rozmowa nie jest łatwa, bo prezes zamiast o nowych materiałach budowlanych i rozwoju grupy chętniej porozmawiałby o wojnach punickich, twórczości Dantego albo filmach Chaplina.

Polityka 36.2006 (2570) z dnia 09.09.2006; Gospodarka; s. 44
Reklama