Archiwum Polityki

Granice Unii, granice przyzwoitości

Rozmowa z Włodzimierzem Cimoszewiczem, ministrem spraw zagranicznych

Był pan obiektem ataków w ciągu ostatnich kilku dni. Jaka jest pana reakcja?

Nie chcę i nie jestem w stanie komentować wypowiedzi ekswicemarszałka na temat mój i mojej rodziny, bo to są wypowiedzi haniebne i tchórzliwe, bardziej z obszaru, który mógłby komentować lekarz psychiatra, a nie ja. Mam natomiast nadzieję, że cała rzecz zostanie wyjaśniona przez prokuraturę, w przyszłości przez sąd, tak jak w praworządnym państwie. Oczywiście wszelkie zarzuty merytoryczne czy też treść tych zarzutów odrzucam, są całkowicie wyssane z palca, są bezpodstawne.

Ale nie chce się pan wdawać w żadne dyskusje i wyjaśnienia. Czy to właściwa taktyka z punktu widzenia opinii publicznej? Zarzuty padły na forum publicznym i to nie na jarmarku, tylko w Sejmie Rzeczypospolitej. A wiadomo, w jak odległym terminie wypowiedzą się w Polsce sądy, na które pan się zdaje.

Ktoś po łobuzersku insynuuje w postaci rzekomego pytania, że biorę łapówki i ja mam teraz dowodzić swojej niewinności? Albo to społeczeństwo potrafi bronić porządnych ludzi i takich wartości jak godność, uczciwość i honor, albo społeczeństwo i nasz system polityczny źle skończą. Mówicie panowie, że to się stało w Sejmie. Przez 7 czy 8 godzin na posiedzeniu dyskutowano o najważniejszych dzisiejszych sprawach kraju, zaangażowaniu w operację antyterrorystyczną, stanie finansów publicznych. Na sali było około 40 posłów i 4 dyżurnych dziennikarzy na galerii. Kiedy zaś występował ekswicemarszałek, na sali siedziało 420 posłów, a galeria mogła się oberwać pod ciężarem wszystkich zgromadzonych tam osób, kilkudziesięciu kamer, ekip telewizyjnych. Ja właśnie obawiam się, że życie publiczne niebezpiecznie blisko styka się z rynsztokiem. To poważny problem. I nad tym powinniśmy się wszyscy zastanowić.

Polityka 50.2001 (2328) z dnia 15.12.2001; Kraj; s. 30
Reklama