Archiwum Polityki

Skołowani kołem

Zapowiadany od dawna wynalazek, który miał odmienić naszą cywilizację, nie poraził świata. Nowy skuter, zanim pojawi się na ulicach, będzie musiał pokonać mnóstwo przeszkód.

Uważni czytelnicy prasy pamiętają być może, że jedną z tegorocznych Nagród Nobla przyznawanych przez międzynarodowe grono uczonych za prace, które „nigdy nie powinny być powtórzone”, otrzymał John Keogh, australijski prawnik z Victorii, za opatentowanie koła. Wyróżnieniem swym podzielić się musiał z Australijskim Urzędem Patentowym, który przyznał mu patent nr 2001100012. Nie wiem, czy moda na patentowanie kół ma coś wspólnego z faktem, że żyjemy w pierwszym roku nowego milenium, ale oto inny wynalazca, słynny Dean Kamen z Manchester, w amerykańskim stanie New Hampshire, nie tylko wystąpił o patent, ale rzeczywiście wymyślił koło zupełnie na nowo. Mówiąc dokładniej – są to dwa koła.

Kiedy jego nowy jednoosiowy skuter o nazwie Segway zademonstrowano z wielką pompą w poniedziałkowym programie telewizyjnym „Good Morning America”, nadanym przez sieć ABC 3 grudnia, wydarzeniu temu towarzyszyła sensacja przywodząca na myśl lądowanie pierwszego człowieka na Księżycu. Zważywszy długie propagandowe „przygotowanie artyleryjskie,” skromny dwukołowy pojazd zawiódł oczekiwania wielu. Szczególnie tych, którzy uwierzyli wcześniejszym zapowiedziom wtajemniczonego w zamysły Kamena szefa Apple Computer Steve’a Jobsa, że „rzecz” (czy „To” albo Ginger – jak tajemniczo nazywano urządzenie mniej więcej od roku) będzie równie ważna i przełomowa jak osobisty komputer. Inni, choć nie padli na kolana przed Kamenem, przyznali, że publiczna prezentacja Segwaya była miłym i bardzo potrzebnym przerywnikiem w strumieniu codziennych wiadomości od prawie trzech miesięcy niezmiennie dotyczących terroryzmu i wojny w Afganistanie.

Wyjaśnić we wszelkich technicznych szczegółach co „To” dokładnie jest, nie będzie łatwo ze względu na tajemnice patentowe.

Polityka 50.2001 (2328) z dnia 15.12.2001; Społeczeństwo; s. 90
Reklama