Archiwum Polityki

Fan nasz pan

Setki firm chcą zarobić na emocjach kibiców przy okazji zbliżających się mistrzostw Europy w piłce nożnej, a także olimpiady w Pekinie. Nie wszystkim to się uda.

Najwięcej emocji budzi oczywiście handel stadionowymi biletami. Do sprzedaży publicznej trafiło zaledwie 36 proc. biletów z puli 22 tys., które otrzymał Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN). W internetowym losowaniu 8 tys. wejściówek (cena od 150 zł, im lepsze miejsce, tym drożej) wzięło udział ponad milion Polaków, więc szanse wygrania biletu były niewielkie.

Kto nie miał szczęścia, musi mieć pieniądze. Bilety na Euro – w tym prawdopodobnie wiele z rozdzielnika dla działaczy PZPN – natychmiast trafiły na czarny rynek. Centrum handlu stał się portal aukcyjny Allegro. Najbardziej w cenie są wejściówki na pierwszy mecz reprezentacji Polska-Niemcy (2,5–5 tys. zł). Najmniej zapłacimy za mecz Polska-Chorwacja (1,5 tys. zł). Przedstawiciele Allegro oraz policja ostrzegają, że według tzw. przepisów antykonikowych z 1971 r. sprzedawanie biletów na imprezy masowe powyżej ich ceny nominalnej jest nielegalne (grozi mandat 500 zł). Handlarze nic sobie jednak z tego nie robią. Niektórzy sprytnie omijają prawo, wystawiając bilet za cenę nominalną np. 191 zł w komplecie z „arcycennym szalikiem naszej reprezentacji” za 3 tys. zł. Inni dają cenę nominalną 191 zł, a jak przychodzi do konkretów, to e-mailem informują, że należy się 2,5 tys. zł.

Rzecznik PZPN przyznaje, że choć bilety na Euro są imienne, to dowodu osobistego nikt przy wejściu na stadion sprawdzał nie będzie, bo brak ku temu możliwości technicznych. – Poważne kłopoty zaczną się, gdy chuligan, który wejdzie na stadion z naszym biletem, wywoła burdę – mówi Zbigniew Koźmiński z PZPN.

Bilety można też kupić w pakiecie z wycieczką organizowaną przez biuro podróży.

Na przykład trzydniowy wyjazd z małopolskim KrakTravelem na mecz z Niemcami kosztuje 6,9 tys.

Polityka 22.2008 (2656) z dnia 31.05.2008; Rynek; s. 36
Reklama