Archiwum Polityki

Schröder w Szczecinie

Krótką wizytę kanclerza Republiki Federalnej w Szczecinie premier Buzek niepotrzebne nazwał aż historyczną. Po co ta dewaluacja słów? Jej znaczenie nie polegało akurat ani na tym, że Gerhard Schröder jest pierwszym – po Hitlerze – niemieckim kanclerzem, który odwiedził to miasto, ani nawet na tym, że obu szefom rządu udało się nareszcie załagodzić spór wokół złotówkowego przelicznika odszkodowań dla robotników przymusowych.

Wypad Schrödera do Polski, jak i w kilka dni potem do Czech, miał szerszy kontekst. Był częścią letniej podróży kanclerza po byłej NRD, gdzie ze względu na stagnację gospodarczą i wysokie bezrobocie nastroje nie są najlepsze, co z kolei podsyca tamtejsze lęki przed rozszerzeniem UE na wschód. Kanclerz chciał się dokładniej zapoznać z sytuacją na miejscu i zaprezentować własną wizję rozwoju tego regionu właśnie w związku z rychłym wejściem Polski i Czech do Unii.

Niemieccy komentatorzy zastanawiają się, czy te dobre chęci kanclerza są jedynie medialną inscenizacją, czy rzeczywiście częścią kanclerskiej wizji Europy. „Frankfurter Allgemeine” na pierwszej stronie akcentowała głównie polskie zapóźnienia w dochodzeniu do UE, natomiast niemiecka telewizja odwrotnie – szeroko prezentowała sukcesy szczecińskiej przedsiębiorczości, podkreślając, że Polacy nie rozczulają się tak nad sobą jak ich zachodni sąsiedzi, lecz zakasują rękawy i są atrakcyjnym partnerem w regionie, który ma szanse stać się kołem zamachowym rozwoju tej części Europy. Gospodarka to w dużej mierze również psychologia, wiara we własne możliwości i opinia, jaką się ma u partnera.

Polityka 34.2001 (2312) z dnia 25.08.2001; Komentarze; s. 13
Reklama