Zapowiadał pan, że jesienią ukaże się „Biała księga” w sprawie Jedwabnego: komplet dokumentów, wyniki śledztwa. Zbliża się koniec roku, a księgi nie ma.
Publikacja jest uwarunkowana zakończeniem śledztwa, które ciągle jeszcze trwa. Prowadzi je obecnie już trzech prokuratorów. W grudniu poinformujemy o dotychczasowych wynikach i możliwości zakończenia sprawy, co najprawdopodobniej nastąpi w początkach przyszłego roku.
Czy pojawiły się jakieś nowe elementy, czy poszerzyła się nasza wiedza?
Policyjni eksperci ukończyli badania pierwszych łusek znalezionych na powierzchni ziemi w obrębie stodoły i jej pobliżu jeszcze przed rozpoczęciem prac ekshumacyjnych. Łuski te pochodzą najprawdopodobniej z okresu I wojny światowej i używane były do karabinów produkcji rosyjskiej typu mosin. Jedynie znaleziony w tym samym miejscu fragment bagnetu pochodzi z II wojny. Jeśli idzie o łuski znalezione podczas prac ekshumacyjnych, a znaleziono ich 90, to zwróciliśmy się do Federalnego Urzędu Kryminalnego Niemiec w Wiesbaden z prośbą o pomoc, gdyż nasi eksperci nie mieli odpowiednich typów broni, czyli niemieckich karabinów MG-34 i MG-42 i nie mogli uzyskać sami odpowiedniego materiału porównawczego. W połowie listopada otrzymaliśmy materiał porównawczy i teraz możliwa będzie wreszcie identyfikacja łusek znalezionych w Jedwabnem. Wyjaśniamy też kwestię jednego znalezionego naboju, który został wstępnie zidentyfikowany jako pochodzący z pistoletu parabellum albo walther, używanych przez oficerów niemieckich. Zwrócono nam uwagę, a zrobili to czytelnicy niemieckich gazet, którzy przeczytali informacje o naszej współpracy z Federalnym Urzędem Kryminalnym, że naboje pistoletowe kaliber 9 były używane do produkowanego od 1936 r.