Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Odkurzony peerel

22 lipca w PRL był narodowym świętem, upamiętniającym zadekretowanie nowego ustroju na terenach zajmowanych w 1944 r. przez Armię Czerwoną. W przeddzień 22 lipca oddawano do użytku, obowiązkowo przed terminem, drogi, fabryki i osiedla mieszkaniowe, a w gazetach ukazywały się komentarze podsumowujące kolejne zdobycze socjalizmu. Lud bawił się na zabawach i festynach. Zapomnieliśmy o lipcowym święcie, ale nie o tamtych czasach. Polacy coraz bardziej tęsknią za Peerelem – systematycznie wynika z badań opinii publicznej. Jednocześnie stale rośnie odsetek obywateli uważających, iż w dawnym systemie żyło im się lepiej. Ale, jak zauważają komentatorzy, nostalgia za przeszłością nie zawsze jest równoznaczna z pozytywną oceną tamtego, historycznego już okresu. W dużej mierze stanowi ona ilustrację stosunku do dzisiejszej sytuacji w kraju.

Wolność odzyskana zawsze jest mniej piękna od tej ze zbiorowych marzeń. Podobnych rozczarowań doświadczali mieszkańcy II Rzeczypospolitej, gdy dość szybko okazało się, że nie spełnią się wizje idealistów i nie będzie to kraj szklanych domów, do których klucze dostaną wszyscy. W międzywojennej literaturze występował silny nurt rozrachunkowy, dyskredytujący „radość z odzyskanego śmietnika”, by przywołać znany zwrot Kadena-Bandrowskiego. Ale przecież nikt nie tęsknił wówczas za rozbiorami, gdyż granica między przeszłością i teraźniejszością była wyraźna i ostra, jak między czernią i bielą w haśle wyborczym jednego z tegorocznych kandydatów na prezydenta. Tymczasem kwestia stosunku do peerelowskiej rzeczywistości jest bardziej złożona. Mimo wszelkich ograniczeń suwerenności, pokracznej nazwy Peerel, był to jednak nasz kraj, ponieważ innego nie posiadaliśmy. Mieszkało w nim kilka pokoleń, które nie mają teraz zamiaru wyrzec się samych siebie, owszem, zaczynają wspominać z sentymentem dawne czasy.

W Muzeum Narodowym czynna jest jeszcze wystawa „Rzeczy pospolite. Polskie wyroby 1899–1999”, na której największym zainteresowaniem cieszą się przedmioty codziennego użytku, przypominające lata PRL. Frekwencja jest nadspodziewanie duża, a wpisy do księgi pamiątkowej wiele mówią o nastrojach zwiedzających. Jakiś nieco rozczarowany ekspozycją, zapewne starszy wiekiem obywatel wymienia jej braki: „A gdzie extra żytnia? A gdzie bilet do Kongresowej? A gdzie budka telefoniczna? A zapach klatki schodowej?” Zwyczajny wpis, sama proza życia, ale przecież gdyby zastosować prosty eksperyment formalny i każde z tych pytań umieścić w osobnej linijce, otrzymalibyśmy prawie poetyckie westchnienie.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Raport; s. 3
Reklama