Archiwum Polityki

Polak nie wiadomo skąd

Różnice między kulturami nie sprowadzają się wyłącznie do tego, co widać nieuzbrojonym okiem. Tkwią głęboko w ludzkich nawykach, gestach, w sposobach korzystania z przestrzeni, a także w specyfice pojmowania czasu. Dlatego kiedy zastanawiamy się nieraz czym my, Polacy, wyróżniamy się spośród innych ludów, warto, byśmy brali pod uwagę istnienie owej ukrytej kultury.

Amerykański antropolog Edward T. Hall w wydanej u nas niedawno książce „Taniec życia” pisze, że w komunikowaniu się ludzi słowa zajmują przeciętnie 10 proc., pozostałe 90 należy do zachowań niewerbalnych. „Słowa – powiada Hall – są środkiem przekazu biznesu, polityków, światowych przywódców, wszystkich, którym w ostatecznym rozrachunku chodzi o władzę (...). W niewerbalnej behawioralnej części komunikacji osadzony jest zwykły człowiek (...). Rodzi się pytanie: jak można utrzymać stabilność świata, kiedy 90 proc. komunikatów pozbawionych jest sprzężenia zwrotnego?”

Rzeczywiście, każdy wie, co to znaczy „rozumieć się bez słów”. Osoby, które dobrze się znają, nie muszą ze sobą rozmawiać, by mogli rozpoznać wzajemnie swoje nastroje czy oczekiwania. Bez słów albo prawie bez słów działać mogą zgodnie oddziały wojskowe podczas militarnych akcji, sportowcy w dyscyplinach zespołowych, budowniczowie i górnicy, by tylko do tych przykładów się ograniczyć. A przecież każde wspólne działanie jest jednocześnie aktem komunikacyjnym.

Problem w tym, że strategie porozumiewania się niezmiernie rzadko bywają uniwersalne, przeważnie różnią się od siebie diametralnie w zależności od specyfiki kultury, jaką reprezentują. Przekonuje się o tym każdy, kto odwiedza jakikolwiek mniej lub bardziej egzotyczny kraj. Oto Europejczyk przebywający w Japonii ze zdumieniem odkrywa, że kiedy Japonka rozmawia z mężczyzną, nigdy nie patrzy mu w oczy. Biały Amerykanin po wizycie w Meksyku ugruntowuje w sobie przekonanie, że mieszkańcy tego kraju są najpewniej leniwi i nie do końca słowni, bo zdają się wciąż odkładać swoje obowiązki na później i prawie nigdy nie można liczyć na ich punktualność.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Społeczeństwo; s. 60
Reklama