Archiwum Polityki

Szkoła żon (i mężów)

Na świadectwie maturalnym wpisują: wyuczony zawód – rolnik, wiejskie gospodarstwo domowe. Czyli – kura domowa. Chłopcom też to wpisują.

W tym roku już druga klasa maturalna opuściła osobliwą szkołę żon (i mężów) przy Liceum Zawodowym w Turkowicach koło Hrubieszowa na Zamojszczyźnie. Pomysł klasy gospodarstwa domowego dyrektor Ryszard Wiatrzyk przywiózł z zamojskiego kuratorium. Początkowo wprowadzono ten profil również w innych technikach rolniczych Zamojszczyzny. Wytrzymały tylko Turkowice.

Zawsze uczono tam dzieci okolicznych chłopów nowoczesnego rolnictwa. Ale przed kilkoma laty okazało się, że szkół rolniczych jest za dużo. W powiecie hrubieszowskim zostały trzy, a i tak mówi się, że zostanie tylko jedna, w Hrubieszowie. Utworzenie szkoły „dobrych żon” ma zapewnić przetrwanie tej turkowickiej. – Co roku zgłasza się 30 osób do klasy gospodarstwa domowego. Od nowego roku szkolnego wprowadzamy nowe przedmioty: agroturystykę, no i naukę śpiewania. Trzeba jakoś ratować szkołę – mówi dyrektor Wiatrzyk.

Przyuczanie do bycia dobrą żoną to zresztą w Turkowicach nie taka nowina. W 1903 r. utworzono tu filię żeńskiego monastyru w Radecznicy, a pierwsza jego przełożona – ciotka cara Mikołaja II, wielka księżna Maria Magdalena Gorczakowa, klasztor rozbudowała. Przy monastyrze założono żeńskie seminarium nauczycielskie, szpital, przytułek dla dzieci i właśnie szkołę gospodarstwa domowego. Po 1918 r. w obiektach monastyru utworzono Zakład dla Sierot Wojennych prowadzony przez zakonnice. Jego pensjonariuszami byli chłopcy z terenów Łotwy, Litwy, Białorusi, a nawet zza Uralu. W 1950 r. zakład upaństwowiono i usunięto siostry zakonne, a w 1955 r. rozwiązano go ostatecznie i utworzono Szkołę Mechanizacji Rolnictwa.

Chłopaki ze szkoły żon nie mają łatwego żywota. – W pierwszej klasie zadawałem sobie pytanie, co ja tutaj robię. Trzech kumpli prysnęło po kilku miesiącach.

Polityka 30.2000 (2255) z dnia 22.07.2000; Społeczeństwo; s. 72
Reklama