Środowisko nauczycielskie znajduje się w agonii i cała nadzieja w unijnych projektach, takich jak E-VET czy VET-WELL dla szkół branżowych. W tym zawodzie się choruje, ale nie leczy.
Polacy nie chcą się przekonać do szkół zawodowych. Właśnie ruszyła kolejna reforma – trzecia w ciągu siedmiu lat. A chętnych do nauki, po staremu brak.
Rozmowa z Anną Węgrzyn, badającą losy absolwentów szkół technicznych, o tym, kim są i jak to się dzieje, że ich główną kompetencją jest zdolność do wyjazdu za granicę.
By społeczeństwo mogło normalnie funkcjonować, oprócz menedżerów i prawników są mu potrzebni monterzy, elektrycy i piekarze. Właśnie zaczynamy sobie o tym przypominać.
Zabrakło nam fachowców. Wyjechali w cztery strony świata. Co robić? Podźwignąć z upadku zawodówki – podnoszą się głosy w mediach. Niech nam szybko sypną robotnikami.
W tym roku po raz pierwszy nową maturę zdają – poza licealistami – absolwenci techników. Mogą teraz na równych zasadach mierzyć się z tymi z liceów. Jak przycinają swoje aspiracje, jakie przedmioty wybierają na egzaminy, gdzie widzą się w przyszłości?
W zawodówkach uczy się ciągle prawie 17 proc. młodych Polaków. Znaczną część z nich szkoła ta już na starcie skazuje na gorszy los. Ta edukacja, zamiast dawać szanse i nadzieje, przytłacza i obciąża.
Na świadectwie maturalnym wpisują: wyuczony zawód – rolnik, wiejskie gospodarstwo domowe. Czyli – kura domowa. Chłopcom też to wpisują.