Kiedy uczennic w salonie jest mało, trudno nauczyć się fachu. – Ciągle trzeba zamiatać podłogi albo myć – tłumaczy Klaudia, która kształci się na fryzjerkę w drugiej klasie szkoły branżowej w Łódzkiem. W przerwach między myciem Klaudia może poćwiczyć zawodowe umiejętności na główce treningowej. Ale tylko loki albo farbę. Bo strzyc trzeba żywy włos. A z tym są kolejne problemy.
– Klientki są różne, czasem rozumieją, że człowiek się musi nauczyć, czasem traktują jak głupka, aż się tej całej nauki odechciewa – wyznaje Martyna, koleżanka Klaudii.