Gdy Micki Hutchinson otwarła swoją kawiarnię zimą 1991 r., nie przewidywała problemów. Sytuacja jawiła się jej tak prosto jak siatka ulic, które władze stanu Południowa Dakota optymistycznie wytyczyły w 1910 r. na pustych preriach, aby stworzyć osadę Isabel. Ulice poprowadzono pośrodku byłego, jak twierdzono, rezerwatu o nazwie Cheyenne River, który zamieszkiwali Indianie należący do plemienia Siuksów. (Isabel jest teraz niewielkim miasteczkiem, leży na zachód od stolicy stanu Pierre).
Micki była przekonana, że jej kawiarnia nie ma wiele wspólnego z pobliskim rezerwatem, toteż kiedy władze plemienia Siuksów zażądały, by zapłaciła im 250 dolarów za licencję sprzedaży alkoholu, zignorowała to. – Nie mają prawa mówić mi, co mam robić, nie jestem Indianką, a Isabel nie jest indiańską wioską – uważa. Rozumowanie jej sąsiadów jest podobne: – To jest moje gospodarstwo rolne i za tę ziemię Indianom zapłacono. Skoro my nie możemy mieć wpływu na to , co się dzieje w rezerwacie, dlaczego Indianie chcą z nas ściągać podatki? To byłoby taxation without representation (opodatkowanie bez przedstawicielstwa).
Zajazd na Isabel
Cztery lata temu policja plemienna dojechała samochodami do granic miasteczka. Trzydzieści osiem samochodów w żółtym kolorze, należących do plemienia Siuksów, otoczyło czerwony, ceglasty budynek kawiarni Micki Hutchinson. Szef policji Marvin LeCompte oznajmił jej, że znalazła się w konflikcie z prawem plemienia. Następnie skonfiskował licencję alkoholową nazywając ją kontrabandą i odjechał do sąsiedniego miasteczka Eagle Butte, gdzie mieściły się budynki plemienia.
Młody wódz Siuksów z rezerwatu Cheyenne River Gregg L. Bourland uchodzi za jednego z najlepszych w całym regionie.