Archiwum Polityki

Na talent nie ma rady

Trawestując Milosa Formana, słynnego czesko-amerykańskiego reżysera, można powiedzieć, że jeśli napiszesz piosenkę dla swojej wioski, to może posłuchają jej na całym świecie. A jeśli napiszesz dla całego świata, to być może nie zechcą słuchać jej nawet w twojej wiosce. Golec uOrkiestra, dziesięciu górali żywieckich i śląskich pierwszą płytę nagrało za własne pieniądze dla sąsiadów i znajomych z okolicznych wiosek. Powoli zaczyna słuchać tych piosenek cała Polska. Ale do tej Polski dociera się nie tylko przez media. Do tej Polski trzeba dojechać. To się nazywa trasa koncertowa.

2 lipca, Jaworzynka

Na schodki przed chałupą wjeżdża prosiak. Komórki wariują, niektóre łapią czeski zasięg, do granicy paręset metrów. Golec uOrkiestra oblewa 23 urodziny Edyty, imieniny Pawła, imieniny Łukasza, magisterkę Grzesia, no i Fryderyka. Że był przyznany (nagroda za najlepszy debiut roku) parę miesięcy temu? Nie było czasu, żeby go porządnie uczcić.

Wtedy, w noc Fryderyków, w Milówce opodal Żywca, rodzinnej wsi bliźniaków Pawła i Łukasza Golców, kto żyw zasiadł przed telewizorem. Bar był pełny. Ogłoszono wyrok. Najlepszy debiut za rok 1999: Golec uOrkiestra! Milówka eksplodowała. „Fryderyk! Fryderyk!” – niosło się po głównej drodze. Bliźniacy z domu sprzed torów rozsławili Milówkę na całą Polskę! W środku nocy trzeba było wódkę dowozić z sąsiedniej wsi. Na miejscu zabrakło.

Niosło się nad czeską i słowacką granicą: w Koniakowie, Jaworzynce, w Istebnej. W Malince pod Wisłą. W Łodygowicach pod Bielskiem. W samym Bielsku. Wszędzie tam, skąd pochodzą członkowie uOrkiestry. Potem, kiedy muzycy wrócili z Warszawy do domów, usłyszeli najwyżej fuknięcia, że pochylali głowę, że koszula źle wyprasowana albo nie tak stali, kiedy kręciła ich telewizja.

17 czerwca, Warka

Raz leje, raz wychodzi słońce. Na festynie, który miasteczku zafundował browar, jeszcze niewielu widzów. Popołudnie. Pieką się kurczaki, zjeżdżają się ludzie, powoli, jeszcze niepewni pogody. Gwiazdy wystąpią wieczorem. Na scenie stara się Jerzy Kryszak. Przyjechał tuż przed występem. W jednym z dwóch namiotów dla artystów już dawno popijali na przemian kawę, soki i herbatę muzycy z Golec uOrkiestry. Mieli występować długo po Kryszaku, po Skaldach. Mieli być do spółki z Dżannim, cygańskim piosenkarzem, polską odpowiedzią na Gipsy Kings, gwiazdą wieczoru.

Polityka 31.2000 (2256) z dnia 29.07.2000; Na własne oczy; s. 92
Reklama