Archiwum Polityki

Herbert a lustracja

Oskarżenie Zbigniewa Herberta o to, że był „cennym informatorem SB”, przejdzie do historii mediów jako przykład dziennikarskiej nierzetelności. Ale jest też ważnym momentem w sporze o lustrację.

Do tej pory za oficjalne stanowisko IPN uchodził pogląd, że dla policji politycznej cenne były absolutnie wszystkie informacje, jakie zdołała uzyskać podczas przesłuchań czy nieformalnych rozmów z obywatelami. W związku z tym niektórzy wpływowi pracownicy IPN sugerowali, że nieporozumieniem jest przyjęcie przez sędziów Sądu Lustracyjnego, iż o współpracy mówi się wtedy, gdy przekazywane informacje były szkodliwe.

Teraz, w związku ze sprawą Herberta,

do opinii publicznej przebił się głos historyków IPN o uznanym dorobku – Małgorzaty Ptasińskiej i Grzegorza Majchrzaka – którzy dowodzą, że czasami funkcjonariusze SB byli rozczarowani rezultatami przeprowadzonych rozmów. Tym samym możliwe okazują się kontakty z punktu widzenia bezpieki bezwartościowe. To przypadek Herberta. Pytanie, ile z tego zrozumieli twórcy nowej ustawy lustracyjnej, której losy się rozstrzygają.

Polityka 34.2006 (2568) z dnia 26.08.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 17
Reklama