Archiwum Polityki

Magia gigów

W sobotę 26 sierpnia w Stoczni Gdańskiej dla 100 tys. widzów zagra i zaśpiewa David Gilmour – gitara i głos Pink Floyd. Jak dotychczas większe audytorium pojedynczego koncertu w Polsce miał tylko Sting. W zeszłym roku słuchało go w Warszawie 150 tys. ludzi, ale na świecie zdarzają się imprezy o wiele potężniejsze.

Rekordzistą świata jest Rod Stewart, którego koncert w Rio de Janeiro na plaży Copacabana w 1994 r. zgromadził 3,5 mln widzów i został odnotowany w Księdze rekordów Guinnessa. Rekord ten wyrównał Jean-Michel Jarre w 1997 r. w Moskwie, choć już wcześniej parokrotnie publiczność jego koncertów przekraczała milion. Jarre, który rok temu, tak jak teraz Gilmour, zagrał w Stoczni (okazją było ćwierćwiecze Solidarności), jest specjalistą od widowisk, które u nas nazywa się światło i dźwięk. Elektroniczna muzyka zsynchronizowana z wizualnymi efektami świetlnymi tworzy monumentalne widowisko, w którym stojący za klawiaturami Jarre bardziej przypomina technika, operatora jakichś skomplikowanych maszyn niż artystę. Złośliwi powiadają, że Francuz spektakularnością efektów specjalnych przykrywa niedostatki pomysłów muzycznych, ale tak czy inaczej pozostaje mistrzem gigów, jak w branży muzycznej nazywa się megakoncerty.

Publiczność koncertów muzyki popularnej zaczęto skrupulatnie rachować w zasadzie od legendarnego festiwalu w Woodstock w 1969 r. Organizatorzy trzydniowej imprezy spodziewali się 60 tys. chętnych i do tej skali dostosowali całą infrastrukturę. Na farmę w Bethel (bo tam właśnie, 100 km od Woodstock, festiwal się odbył) przybyło jednak ponad 400 tys. ludzi, co spowodowało gigantyczne korki na trasach dojazdowych i chaos organizacyjny w toku samej imprezy. Oficjalnie trzeba było mieć bilety, ale pod naporem tłumu fanów zrezygnowano z ich sprawdzania. Statystyki podają, że udało się sprzedać 186 tys. kart wstępu. Przedsięwzięcie skończyłoby się finansową ruiną, gdyby nie sprzedaż praw do zapisu filmowego wytwórni Warner Bros. Powstał słynny dokument filmowy i trzypłytowy album, co wcześniej w fonografii nigdy się nie zdarzyło. Woodstock stał się legendą i mitem pokoleniowym, a jednocześnie sygnałem do organizowania wielkich plenerowych imprez muzycznych.

Polityka 34.2006 (2568) z dnia 26.08.2006; Kultura; s. 54
Reklama