Archiwum Polityki

Jeśli nie tu, to tam

Z reżyserem Mariuszem Trelińskim, odwoływanym z funkcji dyrektora artystycznego Opery Narodowej

Zdzisław Pietrasik: – Stał się pan bohaterem minionego tygodnia: media informowały dzień po dniu o kolejnych turach pańskich rozmów z nowym dyrektorem naczelnym Opery Januszem Pietkiewiczem, ukazał się list w pańskiej obronie podpisany przez kilkudziesięciu prominentnych ludzi kultury... Można odnieść wrażenie, że chodzi tu o coś więcej niż o operę.

Mariusz Treliński: – Pewnie tak, ale ja nie chciałbym być pionkiem w jakiejś grze. Dlatego protestuję, kiedy przypisuje mi się zdania i poglądy, których nigdy nie wypowiedziałem, na przykład, że próbuję podważać decyzję ministra kultury.

Nie jest tak?

Nie. Minister ma prawo podjąć każdą decyzję personalną, nawet wbrew opinii środowiska. Niemniej uważam, że ta opinia powinna mieć jakieś znaczenie; nie rozstrzygające, ale byłoby lepiej, gdyby minister kultury porozumiewał się z ludźmi kultury. Naprawdę jednak mam pretensję tylko o styl załatwiania tej sprawy – dla mnie niepojęty, upokarzający. Jeżeli spotykamy się z ministrem wielokrotnie i on mówi, że w pełni popiera linię artystyczną naszego teatru...

Ile razy się widzieliście?

W ostatnim półroczu przynajmniej trzykrotnie. Za każdym razem minister mówił, zwracając się do mnie i do Kazimierza Korda: Panowie, absolutnie akceptuję to, co robicie, dlatego postaram się mianować dyrektora naczelnego, który będzie kontynuował waszą linię. Wyjeżdżając na urlopy byliśmy święcie przekonani, że tak właśnie się stanie. I proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy dowiaduję się, że do Opery wjeżdża właśnie nowy dyrektor! Nikt nawet nie zadzwonił, jednym słowem o tym nie poinformował... Po sezonie, o którym pisali krytycy, że był jednym z najciekawszych od lat, minister usuwa dyrektora artystycznego bez słowa wyjaśnienia.

Polityka 34.2006 (2568) z dnia 26.08.2006; Rozmowa Polityki; s. 77
Reklama