Archiwum Polityki

Różdżką Duch Święty dzieci bić radzi

Pomysł przywrócenia kar cielesnych w szkołach jest niedorzeczny, bo sprzeczny z normami prawnymi i ze stanowiskiem Kościoła. Nie od rzeczy będzie jednak przypomnieć, jak ze świata, w którym przemoc wobec dzieci była chlebem powszednim, przeszliśmy do czasów, w których uchodzi ona za oburzający anachronizm.

Czasy, w których konflikty i problemy rozwiązywało się przez stosowanie przemocy, głównie wobec ciała, analizuje w książce „Nadzorować i karać” Michel Foucault. To świat tortur, kar maltretujących ciało (przede wszystkim ścięcie), akceptowanej przez Kościół przemocy wobec kobiet, dzieci, służby czy chłopów; świat zemsty rodowej zamiast postępowania sądowego (także nasze słynne zajazdy), wojny uważanej za naturalny sposób rozwiązywania konfliktów między państwami.

Nowoczesność, poczynając od epoki Oświecenia, stopniowo i nie bez porażek usuwała przemoc z naszego życia, zastępując ją mediacją, kompromisem i – jak uczy Michel Foucault – subtelniejszymi metodami opresji. Tak też stało się z biciem dzieci, przeciwko któremu opowiedzieli się czołowi pedagodzy wieku świateł: John Locke, Jean Jacques Rousseau i Johann Pestalozzi. Wprawdzie rózgi nie wyparto od razu i wracała ona jeszcze do użycia w XIX w., jednak były to już jej ostatnie podrygi. Odszedł w przeszłość sposób myślenia, który chwilami wydaje się dzisiaj aż niewiarygodny.

Było sobie raz uparte dziecko, co nie chciało słuchać swojej matki.

Nie podobało się to Panu Bogu, zesłał więc na dziecko chorobę, której żaden lekarz nie umiał wyleczyć i wkrótce zmarło. Kiedy włożono je do grobu i przykryto ziemią, nagle wyciągnęła się w górę rączka i sterczała nad mogiłką. Chociaż wpychano ją wciąż z powrotem i przysypywano ziemią, rączka coraz to się z grobu wysuwała. Wreszcie matka musiała przyjść z rózgą i dać nią dziecku po ręce. Dopiero wtedy schowało rączkę i leżało już potem spokojnie pod ziemią”.

Z bajki o uparciuszku, który nawet w trumnie nie chciał leżeć spokojnie, wieje grozą, ale też nie należy ona do naszych czasów – to jedna z opowieści, które były już bardzo stare, gdy zbierali je bracia Grimm w Niemczech początku XIX w.

Polityka 25.2006 (2559) z dnia 24.06.2006; Historia; s. 78
Reklama