Archiwum Polityki

Sztuka po Byku

W artykułach, które pojawiły się po śmierci Franciszka Starowieyskiego, częściej wspominano artystę aniżeli dzieło. Nie ma się czemu dziwić, jego barwna postać aż się prosi o opis i przywołanie niezliczonych anegdot. Z oceną twórczości sprawa nie jest taka prosta.

Starowieyski był rzeczywiście wyjątkowym ekscentrykiem wśród artystów. Szlacheckie pochodzenie, maniery i poglądy, twórczy autorytaryzm, kolekcjonerskie dziwactwa, nonkonformizm, wszystko to tworzyło mieszankę wybuchową i uroczą zarazem. Szczególnie za czasów PRL jawił się Starowieyski jak barwny kogut przechadzający się dumnie po szarym, zabiedzonym, socjalistycznym podwórku. Jakżeż on tam nie pasował! A równocześnie doskonale i mimowolnie kontrapunktował rzeczywistość.

Z twórczością Starowieyskiego było w gruncie rzeczy podobnie; jej atutem stała się osobność i wyrazistość. Nie był kolorystą, jak większość jego rówieśników absolwentów ASP. Nie przystał do awangardy; aktywnej, choć mniej licznej i mniej zrozumiałej. Szybko stworzył swój własny świat wyobraźni, gdzieś tam ocierający się o surrealizm, pełen ptasich łbów, nagich kobiet o wielkich piersiach, trupich czaszek, jaj węża. Dziwaczne, niepokojące połączenie erotyzmu i vanitas, zmysłowości i cielesności, fascynacji i obrzydzenia. Sztukę, którą antydatował o 300 lat, lecz w tym efekciarskim geście był jakiś sens.

Starowieyski duchowo przynależał do zupełnie innego świata dawnej, bardzo dawnej estetyki. W kulturze socjalistycznego kraju była to postawa artystyczna tak odmienna i poniekąd odważna, że budząca powszechne zainteresowanie. Masowa publika nie tyle Starowieyskiego szanowała jako twórcę, ile raczej sekundowała jego heroicznemu pojedynkowi z XX-wiecznym malarstwem, z tzw. socjalistycznymi wartościami i standardami życia. Gołe pośladki i potężne biusty, którymi zapełniał obrazy, jawiły się jak wyzwanie rzucone oficjalnemu porządkowi rzeczy. Wprawdzie stosował zawiłą i mało zrozumiałą symbolikę, forma przerastała treść, kompozycje często pozostawały zagmatwane, ale rekompensował to fantastycznym warsztatem rysownika, wybujałą wyobraźnią, erudycyjną i niepokorną wobec wszystkiego poza tradycją otoczką.

Polityka 10.2009 (2695) z dnia 07.03.2009; Kultura; s. 58
Reklama