Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Protokół rozbieżności

W Sankt Petersburgu prezydent Putin przyjmuje wielkich tego świata. Pokazuje rodakom: patrzcie, gdzie jest nasza Rosja. Współrządzimy globem jak dawniej. Jesteśmy graczem w największej grze. A Merkel i Chirac – z którymi (wielka szkoda) prezydent Kaczyński nie spotkał się przed szczytem – mogą tylko uśmiechami upewniać Rosjan, że istotnie Putin jest wielki.

To nie przypadek, że na logo szczytu artysta (a może sam prezydent Putin) wybrał Miedzianego Jeźdźca, konny pomnik Piotra Wielkiego, wzniesiony z inicjatywy niemiłej nam carycy Katarzyny. Miedziany Jeździec symbolizuje monarchę, który byłby świetnym gospodarzem szczytu: pchnął Rosję na Zachód. Może Putin powinien w ogóle przenieść stolicę z Moskwy do Petersburga? Moskwa kojarzy się z Kremlem i leży bliżej Azji, a Petersburg – z Piotrem Wielkim, z europejską twarzą Rosji, z wysiłkiem modernizacyjnym kraju, otwarciem na świat, nawet z naśladowaniem Zachodu.

Kiedy jeszcze za Jelcyna (w 1998 r.) witano Rosję w gronie największych krajów uprzemysłowionych świata (w formule G7 + 1), zaproszenie było mocno na wyrost. Traktowano je jako zachętę, by Rosję związać ze Wspólnotą Atlantycką. Początkowo rosyjski prezydent brał tylko udział w politycznej części szczytu, teraz w Petersburgu będzie gospodarzem także części gospodarczej.

Miedziany Jeździec to jedyny na świecie tej wielkości pomnik, gdzie koń stoi prawie dęba bez podparcia konstrukcji z przodu. Może się kojarzyć z charakterem nowej rosyjskiej potęgi, bardzo jednostronnie opartej na gazie i ropie naftowej (bo już bomby atomowej w pokojowym świecie nie liczymy). Właśnie bezpieczeństwo energetyczne ma być głównym tematem obrad. A nierównowaga idzie dalej i obejmuje całe grono uczestników. Kraje G7 (pierwotnej grupy) należą do głównych konsumentów energii na świecie, a Rosja, ósma, jest jednym z największych na świecie producentów. Podoba się to nam czy nie, zależność surowcowa od Rosji będzie wzrastać.

Wydaje się, że wszystko gra. Jeden ma towar i chce sprzedać, drudzy nie mają i chcą kupować. Ale rosnące ceny niepokoją G7, że Rosja zechce wykorzystać handel jako broń polityczną. Przy okazji przypomniano stary kawał sprzed 50 lat.

Polityka 28.2006 (2562) z dnia 15.07.2006; Świat; s. 48
Reklama