To nie przypadek, że na logo szczytu artysta (a może sam prezydent Putin) wybrał Miedzianego Jeźdźca, konny pomnik Piotra Wielkiego, wzniesiony z inicjatywy niemiłej nam carycy Katarzyny. Miedziany Jeździec symbolizuje monarchę, który byłby świetnym gospodarzem szczytu: pchnął Rosję na Zachód. Może Putin powinien w ogóle przenieść stolicę z Moskwy do Petersburga? Moskwa kojarzy się z Kremlem i leży bliżej Azji, a Petersburg – z Piotrem Wielkim, z europejską twarzą Rosji, z wysiłkiem modernizacyjnym kraju, otwarciem na świat, nawet z naśladowaniem Zachodu.
Kiedy jeszcze za Jelcyna (w 1998 r.) witano Rosję w gronie największych krajów uprzemysłowionych świata (w formule G7 + 1), zaproszenie było mocno na wyrost. Traktowano je jako zachętę, by Rosję związać ze Wspólnotą Atlantycką. Początkowo rosyjski prezydent brał tylko udział w politycznej części szczytu, teraz w Petersburgu będzie gospodarzem także części gospodarczej.
Miedziany Jeździec to jedyny na świecie tej wielkości pomnik, gdzie koń stoi prawie dęba bez podparcia konstrukcji z przodu. Może się kojarzyć z charakterem nowej rosyjskiej potęgi, bardzo jednostronnie opartej na gazie i ropie naftowej (bo już bomby atomowej w pokojowym świecie nie liczymy). Właśnie bezpieczeństwo energetyczne ma być głównym tematem obrad. A nierównowaga idzie dalej i obejmuje całe grono uczestników. Kraje G7 (pierwotnej grupy) należą do głównych konsumentów energii na świecie, a Rosja, ósma, jest jednym z największych na świecie producentów. Podoba się to nam czy nie, zależność surowcowa od Rosji będzie wzrastać.
Wydaje się, że wszystko gra. Jeden ma towar i chce sprzedać, drudzy nie mają i chcą kupować. Ale rosnące ceny niepokoją G7, że Rosja zechce wykorzystać handel jako broń polityczną. Przy okazji przypomniano stary kawał sprzed 50 lat.