Archiwum Polityki

Nie chodź w dresie!

W czasach dawniejszych odrębność pokoleniowa młodych ludzi silnie manifestowała się w muzyce rockowej. W początkach III Rzeczpospolitej rockmani porzucili rolę liderów generacyjnej opinii. Ostatnio jednak fenomen piosenki pokoleniowej zdaje się odradzać. Czy znaczy to, że wraca do łask krytycyzm i bunt młodzieńczy?

2 sierpnia ruszy odrestaurowany po siedmiu latach festiwal w Jarocinie. Obok muzyków, którzy jak Kazik Staszewski, Lech Janerka czy grupa Dezerter współtworzyli dawniej koloryt tej imprezy, wystąpią nowi wykonawcy. Dla zaproszonych teraz na festiwal młodych zespołów takich jak Ścianka, Kobiety czy Paktofonika czasy starego Jarocina wydają się pewnie epoką zamierzchłą, kojarzoną zwykle z ekspansją rodzimego punk rocka, w minionej dekadzie zdetronizowanego przez techno i hip-hop.

Warto przypomnieć, że ów stary Jarocin był zjawiskiem nader osobliwym – organizowany pod szyldem oficjalnej organizacji młodzieżowej stał się mekką subkultur, przestrzenią spontanicznej ekspresji muzyków i ich fanów, a jednocześnie katalizatorem pokoleniowej więzi. Bo w kryzysowych latach 80. opozycja młodzi–starzy, albo, jak kto woli, dzieci–rodzice zdawała się jednym z kluczowych problemów, co potwierdzały stosowne badania socjologiczne. Tak czy inaczej spora część młodych Polaków w tamtych czasach próbowała budować własną, możliwie autonomiczną kulturę, zdystansowaną w równej mierze wobec ówczesnej władzy jak i ówczesnej opozycji. Rodziła się nowa wrażliwość z mocno akcentowanym komponentem pokoleniowej więzi i być może dlatego festiwal jarociński chętnie nazywano polskim Woodstockiem.

Przekonanie o pokoleniowej odrębności bywało rozmaicie wyrażane w tekstach piosenek. Ziemowit Kosmowski, lider punkowego Braku, śpiewał o „całym naszym pokoleniu”, gdzie było miejsce i dla kurwy, i dla osobnika z irokezem na głowie. „Wszyscy pokutujemy za to, że żyjemy” – dopowiadała grupa Sedes ciesząca się dużym uznaniem publiczności w Jarocinie. O tym, że młodzi czują inaczej, przekonywał nawet metalowy zespół Turbo, gdy ckliwie śpiewał, że „Dorosłe dzieci mają żal/Za kiepski przepis na ten świat”.

Polityka 29.2001 (2307) z dnia 21.07.2001; Kultura; s. 48
Reklama