Archiwum Polityki

Kobiety czy polityka?

Atak premiera i prezydenta na Pawła Zalewskiego i Jacka Kurskiego nasuwa w pierwszej chwili myśl, że bracia Kaczyńscy po prostu oszaleli. Bo żaden z tych posłów nie zrobił przecież niczego, co by uzasadniało tak ostentacyjne i huczne stawianie ich pod pręgierzem. Oczywiście nie da się wykluczyć, że Lech i Jarosław Kaczyńscy pod wpływem serii porażek stracili równowagę psychiczną. Podobnie nie można wykluczyć, że niezrozumiała gwałtowność reakcji spowodowana jest szczególną wrażliwością Braci na wszelką nieuprzejmość wobec bliskich im kobiet albo chęcią zdyscyplinowania własnych partyjnych szeregów wywołaną lękiem przed czekającymi PiS trudnymi chwilami. Nie można też jednak wykluczyć, że za histeryczną z pozoru reakcją kryją się nie tyle emocje, co racjonalny zamiar. Tylko jaki?

By go rozszyfrować, warto wrócić do głoszonego po objęciu władzy wielkiego planu obalenia tego, co prawica nazywa podziałem postkomunistycznym i zbudowania sceny politycznej na nowo. Ten plan oddaje sposób myślenia Braci o polityce jako sztuce polegającej nie tyle na rywalizacji programów czy współdziałaniu we wspólnym interesie, co na tworzeniu takich linii podziałów, konfiguracji i reguł gry, które dają szansę na sukces. Z tamtego planu wyszło na razie tyle, że praktycznie znikł elektorat LPR – koalicjanta i jedynego konkurenta PiS w walce o wyborców ultraprawicowych. Znika też elektorat Samoobrony. LPR byłby poza Sejmem, a Lepper miałby w najlepszym razie szczątkową reprezentację. PiS nie miałby więc z kim zawrzeć koalicji, bo po wszystkim, co zrobiono i powiedziano, trudno już sobie wyobrazić koalicję z PO.

Żeby znowu rządzić lub choćby współrządzić, Jarosław Kaczyński musi sam stworzyć sobie takiego nowego konkurenta, który w przyszłości stanie się koalicjantem. Tę rolę może odegrać tylko nowa partia prawicy złożona z autonomizujących się i marginalizowanych zarówno w PiS, jak w PO konserwatystów – Marcinkiewicza, Rokity, Sikorskiego, Gowina, Ujazdowskiego, Jurka, Zawiszy, Religi, Zalewskiego, Saryusza-Wolskiego.

Polityka 28.2007 (2612) z dnia 14.07.2007; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 18
Reklama