Archiwum Polityki

Lot koszący ministra

Wiceminister obrony Romuald Szeremietiew, odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia dla armii, został przez premiera zawieszony w czynnościach służbowych. Minister sprawiedliwości zapowiedział natychmiastowe wszczęcie śledztwa w sprawie podejrzenia korupcji. Bezpośrednim powodem była publikacja w „Rzeczpospolitej” oskarżająca bliskiego współpracownika ministra o próby wymuszania łapówek. Dziennik sugerował także, iż sam minister poczynił w ciągu kilku ostatnich lat własne inwestycje, znacznie przekraczające jego oficjalne dochody. Szeremietiew odpowiada, że za publikacją w „Rzeczpospolitej” stoją służby specjalne, które chcą go skompromitować, aby nie dopuścić do rozstrzygnięcia wartego 4 mld dolarów przetargu na zakup samolotu wielozadaniowego dla wojska. Faktycznie, trudno sobie wyobrazić, aby przygotowujący publikację autorzy nie mieli informatorów z kręgu służb specjalnych. Czy i jak prasa korzysta z takich źródeł jest kwestią zawodowej etyki oraz oceny, czy w przeciekach chodzi o manipulowanie mediami, czy o interes publiczny.

Niewątpliwie jest w interesie publicznym, aby wszystkie zarzuty zostały skrupulatnie wyjaśnione. Pogłoski o korupcji w MON krążyły także w środowisku dziennikarskim od dawna. Po raz pierwszy jednak mamy do czynienia z jakimiś dowodami czy poważnymi przesłankami, których nie da się zbyć byle czym, choć – jak zawsze – sądowe udowodnienie przekupstwa będzie niezwykle trudne. Ważne, jak minister wytłumaczy się z własnych wydatków. Niemniej przyjmowanie jakichś tajemniczych pożyczek oraz podejmowanie wieloletnich poważnych zobowiązań finansowych przez ministra, który współdecyduje o wydawaniu setek milionów dolarów, jest co najmniej niefrasobliwą arogancją lub głupotą. Już to samo rzuca poważny cień na kompetencje ministra do sprawowania takiego urzędu.

Polityka 28.2001 (2306) z dnia 14.07.2001; Komentarze; s. 13
Reklama