Archiwum Polityki

Unia daje i odbiera

Pierwszy test z wydawania unijnych pieniędzy zdaliśmy bardzo dobrze. Ale już wkrótce może być znacznie gorzej. Jeśli nie poprawimy prawa i nie usprawnimy procedur, za dwa lata czeka nas zimny prysznic.
JR/Polityka

Wykorzystanie funduszy unijnych to jeden z ulubionych tematów polityków wszystkich partii. Opozycja krytykuje, strasząc miliardami euro, które Polska utraci z powodu niekompetencji rządu. Koalicja się chwali i podkreśla, jak szybko i efektywnie wydaje pieniądze z Brukseli. Nie inaczej jest ostatnio. Przed jesiennymi wyborami PiS na jedną z gwiazd kampanii wybrał ówczesną minister rozwoju regionalnego Grażynę Gęsicką, odpowiedzialną za koordynację unijnych programów. Natomiast Platforma troskliwie pytała, dlaczego tak wolno idzie realizacja poszczególnych projektów. Po wyborach role się odwróciły. Teraz PO cieszy się, że dzięki skutecznej nowej minister Elżbiecie Bieńkowskiej jest lepiej, a PiS ostrzega przed nachodzącą katastrofą. Jak jest naprawdę?

Ten rok od dawna zapowiadano jako pierwszy poważny test zdolności wykorzystania unijnych miliardów.

Pod koniec grudnia upływa bowiem termin, do którego musimy wydać część pieniędzy, jakie dostaliśmy na trzy pierwsze lata naszego członkostwa, 2004–2006. Dlaczego trzeba to zrobić do końca 2008, a nie 2006 r.? Komisja Europejska zdaje sobie sprawę z trudności i daje dodatkowe dwa lata na zakończenie rozliczeń. Nie jest to jakiś szczególny gest wobec Polski, ale taktyka stosowana wobec wszystkich krajów członkowskich.

Jeszcze dwa lata temu głosy pełne obaw były uzasadnione. Na szczęście w ostatnich miesiącach sytuacja wyraźnie się poprawiła. – Pod koniec czerwca wydaliśmy już 90 proc. tych pieniędzy, a do końca roku chcemy być blisko 100 proc. – zapowiada minister Bieńkowska. Trzeba przyznać, że jest to wynik świetny, trudny do osiągnięcia w kraju, który dopiero uczy się wydawać unijne pieniądze. Jednak zawsze znajdzie się słaby punkt. Dla Polski jest nim rybołówstwo.

Program dla rybaków okazał się największym problemem.

Polityka 36.2008 (2670) z dnia 06.09.2008; Rynek; s. 44
Reklama