Archiwum Polityki

Indiana z myszką

Każdy użytkownik Internetu może zostać odkrywcą, a badacz – bez burzenia ścian – lokalizować ukryte w piramidach komnaty.

Przed wyjazdem na urlop wielu z nas siada przed komputerem, by w Google Earth zobaczyć miejsce wakacyjnego wypoczynku, hotel, plażę, dojazd. Przy okazji – przez przypadek – możemy stać się odkrywcami... W 2005 r. włoski informatyk Luca Mori z Parmy chciał zobaczyć z satelity swój dom. Ku jego zdumieniu na pobliskim polu dojrzał ciemny prostokąt na jasnej plamie. W ten sposób zlokalizowano willę rzymską z przełomu er.

Czy zatem należy obawiać się, że w teren ruszą rabusie z łopatami? – Moim zdaniem nie ma specjalnego zagrożenia, ponieważ interpretacja zdjęć lotniczych czy satelitarnych nie jest taka prosta – mówi specjalista od fotografii lotniczej dr hab. Włodzimierz Rączkowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. – Jeśli chodzi o zdjęcia satelitarne obszaru Polski na Google Earth, to większość ma zbyt małą rozdzielczość, by móc zidentyfikować niewielkie obiekty archeologiczne.

Zresztą Polska jest wyjątkowo dobrze rozpoznana powierzchniowo dzięki projektowi Archeologiczne Zdjęcie Polski (AZP), zapoczątkowanemu w latach 70. Powstał na bazie wcześniejszych doświadczeń oraz inspiracji warszawskiego archeologa Stefana Woydy, który dokonał ważnych odkryć na Mazowszu. Ostatnio wyniki tzw. powierzchniówek wzbogacane są informacjami ze zdjęć lotniczych. W konsekwencji polscy badacze wiedzą więcej na temat podziemnych struktur archeologicznych, niż można wypatrzyć na Google Earth. Najbardziej spektakularne jest odkrycie przez dr. Rączkowskiego pierwszej lokacji Szamotuł. Cała, całkiem spora już wiedza o tym średniowiecznym miasteczku wynika z analizy zdjęć lotniczych, badań geofizycznych i dwóch niewielkich sondaży. Na dostępnych w Internecie zdjęciach satelitarnych tego miasta nie widać.

Tomasz Herbich z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, który prowadzi badania geofizyczne nie tylko w Szamotułach, ale i w różnych innych częściach świata, nieustannie jednak wykorzystuje Google Earth do swojej pracy.

Polityka 36.2008 (2670) z dnia 06.09.2008; Nauka; s. 100
Reklama