Każda epoka ma swoją atrakcyjność – tłumaczy. – Dawny świat odszedł. Wszyscy się zmieniliśmy, żyjemy szybciej i nikt nie miałby cierpliwości do wysłuchiwania 20-minutowych reportaży. Kiedyś media kształtowały gust publiczności, dziś publiczność kształtuje media. Zarzut, że komercja jest powierzchowną papką, to niezrozumienie czasów, jakie nadchodzą.
Wspomina, że w radiu zakochał się bardzo wcześnie, bo jego ojciec nie chcąc psuć dzieci długo nie zgadzał się na obecność telewizora w domu. Słuchał więc radia, rozpoznawał głosy prowadzących, polował na ulubione audycje i skorzystał z pierwszej okazji, żeby się do radia dostać. Jako student Wydziału Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego trafił do uczelnianej rozgłośni Alma Radio. Wtedy też wstąpił do partii.
– Dla wielu ludzi jest to plama na moim życiorysie – przyznaje. – I ja ten fakt przyjmuję. Dlaczego się zapisałem? Byłem w dwóch środowiskach partyjnych: uniwersyteckim i radiowym, odbiegały od polskiej przeciętnej, miały jakąś ofertę. Może imponowało mi, że jestem z profesorami po imieniu, więcej mogłem zrobić w radiu. Może gdybym trafił na innych ludzi, tobym się nie zapisał.
W Radiu Kraków zaczynał jako dziennikarz sportowy. Sprawdzał się we wszelkich formach – od programów medycznych aż po kabaret. Ale prestiżowe nagrody przyniosły mu cykle reportaży historycznych, które robił w drugiej połowie lat 80.: o zbrodni katyńskiej, o cichociemnych, o sybirakach, o piłsudczykach. – Był świetnym dokumentalistą – wspomina Ligia Kubas, dziennikarka Radia Kraków, którą Miszczak wprowadzał do zawodu. – Uczył rzetelności i tego, że nawet w trudnych czasach można zrobić materiał w zgodzie z własnym sumieniem.