Archiwum Polityki

Niemiec da się lubić

Książka Steffena Möllera to leksykon kilkudziesięciu polskich cech. W gruncie rzeczy jest to opowieść o zderzeniu i przenikaniu dwóch sąsiednich kultur, bardzo podobnych i odmiennych zarazem.

Steffen Möller od dawna jest plastrem na niejedną polską duszę. W „M jak miłość” oraz widowisku „Europa da się lubić” sympatyczny przybysz z Wuppertalu pokazuje nam, że nie taki Niemiec straszny, jak go malują. Może być nawet całkiem miłym safandułą, naszym kumplem na co dzień, który wcale nie zapędza tabunów Wand w nurty Wisły. Odwrotnie. Wszyscy widzieli, jak na małym ekranie daremnie wzdychał do narowistej Małgosi, by w końcu znaleźć trwałe przytulisko u innej Polki. Nie ulega wątpliwości, że autorzy jednej z naszych najpopularniejszych oper mydlanych z całą premedytacją użyli młodego Niemca jako lekarstwa na nasze antyniemieckie kompleksy. A ten zagrał tę rolę tak dobrze, że prezydent Niemiec uhonorował go federalnym krzyżem zasługi. I słusznie. Na mentalnym polsko-niemieckim pobojowisku Steffen Möller stał się saperem zdolnym rozbroić nawet klasyczną minę typu „Erika”.

Teraz swą książką „Polska da się lubić” ten niemiecko-polski aktor i kabarecista aplikuje nam drugi etap kuracji. Tłumaczy nam, jak komu dobremu, że jesteśmy całkiem, całkiem. I to nawet wtedy, gdy u nas jest tylko tak, jak jest...

Möller jest klasycznym przykładem Generacji ’89, która zachłysnęła się upadkiem żelaznej kurtyny. Twierdzi, że trafił do Polski z ciekawości. W 1992 r. przeczytał w studenckiej stołówce, że w Krakowie są kursy językowe. Pociągnęła go egzotyka kraju, z którym większość jego kolegów niczego nie kojarzyła. Jego samego jednak już wcześniej, we Włoszech, zaraził bakcyl polskiej gościnności – wdzięk polskich dziewczyn i niewymuszony sposób bycia polskiej grupy na kempingu, która bez kłopotów przygarnęła samotnego Niemca.

Nauka języka okazała się torturą, nie tylko te nasze „w Szczebrzeszynie”, ale i nieregularne rzeczowniki odmieniane przez siedem przypadków czy mało logiczne konstrukcje zdań.

Polityka 44.2006 (2578) z dnia 04.11.2006; Kultura; s. 66
Reklama