Archiwum Polityki

Ziemia obiecana hipermarketom

Po Łodzi krąży taki dowcip: przychodzi uczciwy inwestor do uczciwego urzędnika. Koniec. Nic śmiesznego, a wszyscy się śmieją: – Żeby go zrozumieć, trzeba prześledzić, jak powstają inwestycje w mieście – mówią łódzcy biznesmeni. – Łódź skazana jest na monokulturę: kiedyś był tu tylko przemysł lekki, dziś wyłącznie hipermarkety.

Gdyby wszyscy łodzianie jednocześnie poszli któregoś dnia na zakupy do swoich hipermarketów, nie doszłoby do katastrofy – zmieściliby się tam z powodzeniem, po dwie osoby na metrze kwadratowym. I byłby ten handlowy rozkwit miasta wyłącznie powodem do radości i dumy, gdyby nie zastanawiająca łatwość, z jaką zagraniczni inwestorzy, wznosząc megasklep za megasklepem, pokonują skomplikowane procedury urzędowe, załatwiają sprawy dla przeciętnego inwestora nie do załatwienia, a ich postulaty co do zmiany pierwotnego przeznaczenia poszczególnych atrakcyjnych terenów zyskują niemal natychmiastową akceptację. Wiele wskazuje na to, że wykształciła się działająca na pograniczu prawa struktura, dzięki której miejsce pod hipermarket można sobie po prostu za określoną stawkę obstalować.

Droga do wybudowania hipermarketu znaczona jest całym ciągiem pozwoleń, decyzji i opinii, które potencjalny inwestor musi uzyskać w rozmaitych urzędach. Zagraniczny przedsiębiorca musi złożyć w MSWiA wniosek o wydanie zezwolenia na nabycie nieruchomości. Po uzyskaniu pozytywnej decyzji może zacząć załatwianie formalności w Urzędzie Miasta: jeśli teren, który ma być miejscem inwestycji, przeznaczony jest dla celów innych niż usługowo-handlowe, występuje o zmianę w planie zagospodarowania przestrzennego, następnie o ustalenie warunków zabudowy, o pozwolenie na budowę, a w końcu o zgodę na jej użytkowanie. Wszystkie decyzje, z wyjątkiem zmiany planu, której dokonuje Rada Miejska, zapadają w Łodzi w Wydziale Urbanistyki i Architektury Urzędu Miasta. Znaczącą rolę odgrywa też Wydział Dróg UMŁ, który opiniuje przebudowy układów komunikacyjnych w rejonie inwestycji.

Sieci hipermarketów prawie nigdy nie załatwiają wymaganych formalności pod własnym szyldem, robią to za nie polskie firmy: – Jak ludzie poczują dolary, ceny nieruchomości idą zaraz w górę, a tak można je kupić za grosze – przekonuje Jerzy, pracownik łódzkiego biura obrotu nieruchomościami.

Polityka 29.2000 (2254) z dnia 15.07.2000; Gospodarka; s. 60
Reklama