Pięć lat temu Grass nowelą o hekatombie tysięcy niemieckich uciekinierów, którzy w styczniu 1945 r. zginęli na pokładzie zatopionego przez Rosjan „Wilhelma Gustloffa”, wydatnie przyczynił się do zainteresowania opinii publicznej tragedią niemieckich wypędzonych. Teraz autor „Blaszanego bębenka” daje wyraźny sygnał: nie oszukujmy się na starość, bo w dzieciństwie zdecydowana większość z nas wierzyła w nazizm i miała w nim jakiś swój udział...
Niewiele z tego czynnego udziału w nazizmie można znaleźć na wystawie pokazanej w berlińskim Pałacu Następców Tronu przy Unter den Linden. Ekspozycja jest zresztą bardzo skromna i na pierwszy rzut oka bardziej przypomina gazetkę ścienną. Na podświetlonej listwie wokół niezbyt wielkiej sali dużo tekstów, trochę reprodukcji dokumentów, map i zdjęć, a w kilku witrynach garść eksponatów – z czego dwa, wypożyczone z warszawskiego Muzeum Historycznego m.st. Warszawy, zostały wycofane wkrótce po otwarciu. Teksty i reprodukcje opowiadają o dziewięciu przypadkach deportacji i wypędzeń – Ormian w Turcji otomańskiej, wymiany ludności między Grecją i Turcją po traktacie w Lozannie w 1923 r., Żydów z Niemiec, następnie Polaków z Poznańskiego i Kresów, Finów ze wschodniej Karelii, a potem Niemców ze wschodu, Włochów z Jugosławii, Greków z Cypru, aż po Bośnię i porozumienie w Dayton. Na podłodze i ścianach kontury Europy bez granic. I wciąż powtarzane przesłanie: Powstanie państw narodowych po pierwszej wojnie światowej uruchomiło lawinę wypędzeń.
W dwóch mniejszych pomieszczeniach zamarkowana idylla raju utraconego, groza ucieczki przed radzieckimi czołgami, deportacji do gułagu, ból wypędzeń i wysiedleń z byłych wschodnich Niemiec. Zaprezentowane przedmioty mają budzić współczucie dla ofiar: buty, figurki szachowe, więźniarski waciak, jakiś kufer, czyjś budzik, sztandar polskich sybiraków, kilka książek, powieści i opowieści o wypędzeniach, kilka relacji nagranych na taśmie.