Zapowiadany na ubiegły tydzień strajk generalny w PKP okazał się generalną klapą, co dobrze świadczy o rozsądku większości kolejarzy. W ten sposób nie da się obronić ani miejsc pracy, ani postawić na nogi przedsiębiorstwa – źle zorganizowanego i zarządzanego oraz rozdętego do kuriozalnych rozmiarów. Niestety, kosztem tej próby strajku są nie tylko niepotrzebnie zszarpane nerwy pasażerów u progu wakacji i umiarkowane straty PKP z tytułu zwracanych lub niesprzedanych biletów. Są nim też efekty nadmiernie ugodowej postawy rządu. Po negocjacjach ze związkowcami przywrócono PKP płynność finansową, będzie dofinansowany zakładowy fundusz socjalny, pojawi się dotacja do regionalnych przewozów pasażerskich i gwarancje Skarbu Państwa na kolejowe obligacje wartości 3,9 mld zł przy jednoczesnym „zachowaniu obecnego podziału rynku przewozów kolejowych”. Istnieje więc uzasadniona obawa, że znowu wydamy pieniądze, a kolej nie podniesie się z upadku.