Zdaniem ekspertów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w enklawach podatkowych umieszczono ponad 5 bilionów dolarów, czyli połowę środków finansowych inwestowanych poza granicami państw. Z innych szacunków wynika, że na skutek operacji przeprowadzanych w rajach jedna trzecia światowych dochodów jest nieopodatkowana. Nic zatem dziwnego, że ministrowie finansów w krajach OECD zgrzytają zębami na widok postępującej erozji dochodów budżetowych. Nie kwestionujemy, powiadają, prawa każdego kraju do własnego systemu podatkowego, wolności gospodarczej i swobody przepływu kapitałów, ale zasady uczciwej gry muszą być przestrzegane. Ich zdaniem niekontrolowana działalność finansowa w rajach podatkowych dramatycznie uszczupla dochody wielu rządów i jest groźna dla stabilności całego systemu finansowego. To właśnie z tej przyczyny kryzys azjatycki z 1997 r. uległ tak gwałtownemu przyśpieszeniu, a finansowe kłopoty Rosji błyskawicznie przeniosły się do największych państw Ameryki Łacińskiej.
Bez złudzeń
Skala tego zjawiska jest już zdaniem polityków na tyle groźna, że przy kilku międzynarodowych organizacjach powołano specjalne zespoły do walki z procederem unikania podatków. Grupa G-7 (najbogatsze państwa świata) ponad rok temu utworzyła Forum Stabilizacji Finansowej, które niedawno przedstawiło własną listę 42 rajów (patrz mapa), a OECD – forum ds. szkodliwych praktyk podatkowych. Sporo uwagi sprawie poświęca MFW i Unia Europejska. A sama też nie jest przecież bez winy. Podczas ostatniego szczytu UE w Feira (Portugalia) po 10 latach negocjacji krajom członkowskim udało się wreszcie podpisać wstępne porozumienie na temat ujednolicenia wewnątrz Unii podatków od zysków kapitałowych i zasad przekazywania informacji na temat lokat. Nie było to łatwe ze względu na rozbieżne interesy i opór najpierw Wielkiej Brytanii (broniła przyszłości Londynu jako centrum finansowego), a później Austrii i Luksemburga zainteresowanych utrzymaniem zasady ścisłej tajemnicy bankowej.